Idziemy tam, gdzie nie ma dziś prawie nic. Oczywiście w porównaniu z majem 1939 roku. To znaczy jest droga, las, w środku lasu duży staw, w którym przeglądają się przybrzeżne brzozy i sosny. Niedaleko bagienne miejsce z rośliną – bagnem zwyczajnym – prawie po pas. Ruda. Niedaleko Walił-Stacji.
Po raz pierwszy trafiliśmy tu z mężem dwadzieścia lat temu podczas przejażdżki rowerowej po gródeckiej okolicy. To była wyprawa po bagno zwyczajne – roślinę idealną na mole, które właśnie się nam w kuchni zalęgły. Kilka gałązek aromatycznej rośliny zerwaliśmy, staw dookoła obeszliśmy, poczuliśmy też aurę tajemniczości, nie wiedząc nic o historii tego miejsca. Kilka lat temu, gdy brałam udział w pracach nad albumem z gródeckimi starymi fotografiami, zobaczyłam zdjęcia, które wyraźnie wyróżniały się na tle wszystkich innych – ślubnych, rodzinnych, szkolnych, z ulicami Gródka. Staw, wieża widokowa pośrodku, piaszczysta plaża, w tle las, okazały drewniany budynek i tłum dzieciaków i dorosłych pozujących fotografowi. „Kolonie letnie „Ruda” 29 V 37 r.”, „Kolonie letnie „Ruda” 26-8-1936 r.”, „Kolonie letnie. Ruda. 23 lipca 1936”, „Kolonie letnie „Ruda” 25-07-37”… Kąpielisko w Rudzie. Miejsce, które przed wojną tętniło życiem. Dziś mało kto w Gródku wie o jego istnieniu.
Spacer
Skąd wziął się pomysł pierwszomajowego pochodu na Rudę? Barbara Niczyporuk – przewodnicząca Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Gródeckiej, mówi: – Pomysł tak naprawdę dojrzewał w nas od chwili, kiedy okazało się, że w drugiej edycji albumu, który wydaliśmy w grudniu ubiegłego roku, znalazło się sporo nowych zdjęć z kąpieliska Ruda. Oczywiście nie wszyscy znają to miejsce. Wśród członków jest wspaniały znawca terenu – leśniczy Adam Ciuńczyk, który stwierdził, że wiosną pokaże nam Rudę. To najlepsza pora roku, bo latem jeziorko bardzo wysycha. Pierwszy maja jest takim ważnym dniem, kiedyś z racji pochodów, dziś dniem, kiedy ludzie się spotykają, rozmawiają, wspólnie spędzają czas. Dlatego idziemy na Rudę, żeby odkryć ją na nowo.
I dlatego nasz pochód nazywa się „Retrospekcja – spacer na Rudę”. Historyczna ulica Błotna, którą maszerujemy, jest bardzo malownicza i wyjątkowa. Wyobraźnia podpowiada orszaki wjeżdżające na Górę Zamkową. Według Jana Boczki – miłośnika lokalnej historii – opis z 1677 roku podaje, że w tamtym czasie zamek z końca XV wieku jeszcze się zachował. Był to zamek z drewnianą palisadą, tylko skarbiec miał murowany. Za rzeką znajdowały się bagniste tereny, nie do przebycia. W XVI wieku wnuk Iwana, syn Aleksandra – Grzegorz Chodkiewicz zbudował tu groblę, powstał pierwszy most łączący Gródek z dzisiejszymi Zarzeczanami. Na zdjęciu lotniczym pan Jan Boczko pokazuje dawny bieg rzeki Supraśl, stare koryto. Można podejrzewać, że wzgórze zamkowe było kiedyś większe. Dzisiejszy most na ul. Błotnej jest zamknięty dla zmotoryzowanych. Da się jedynie przecisnąć piechotką, rowerem.
Idziemy. Trzy pokolenia. W kierunku Zarzeczan. Przed wojną dzieci ze szkoły chodziły na Rudę inną drogą, z Gródka ulicą Szkolną koło Boryku. Ale i szkoła stała w innym miejscu.
Rozmawiamy. O siedliskach, odludziach, domach starych i nowych, miejscach spotkań młodzieży dawnej (most żelazny) i obecnej (zalew, most na ul. Błotnej), dorodnym przydrożnym jałowcu, mieszkańcach Zarzeczan, torach, które zarastają sosnami, sadzeniu ziemniaków 1 maja. – Dziś trzeba pracować, żeby cały rok był dobry – powiedziała jedna z napotkanych gospodyń. Ale może trzeba się też dziś spotykać, gadać, wędrować wspólnie, żeby cały rok był dobry.
– W życiu tam nie byliśmy – mówią prawie wszyscy nasi dzisiejsi piechurzy. I to właśnie słyszy się od większości mieszkańców Gródka, a nawet Walił-Stacji. Jest z nami pani Zofia Grycuk rodem ze Stacji, która po raz pierwszy idzie na Rudę.
Retrospekcja
– No i gdzie ta wieża stała? – rzuca pytanie pan Jan Boczko, gdy dotarliśmy na miejsce – Stała pośrodku zbiornika – Adam Ciuńczyk ma gotową odpowiedź. Staw był większy, czy taki jak teraz? Ale z której strony były robione zdjęcia? Według Adama z zachodniej strony raczej, bo tam dalej są bagna. Być może są tam, gdzie las na fotografiach. Jan Boczko twierdzi, że raczej z tego miejsca, gdzie teraz stoimy (z południowej strony): – Rzut z góry na ten teren na zdjęciach satelitarnych tworzy nie elipsę, tylko prostokąt. I najprawdopodobniej zdjęcia robiono wzdłuż długiego boku prostokąta, z tej strony, bo tak cień pokazuje. Pochylamy się nad albumem. – Te domki to mogły być przebieralnie – przypuszcza pani Elżbieta Greś, inicjatorka pomysłu wydania albumu ze starymi zdjęciami Gródka. A gdzie stały te bardziej okazałe budynki? Były najprawdopodobniej trzy, bliżej szosy. Domów na pewno było kilka. Adam Ciuńczyk, zbierając kiedyś grzyby w pobliżu, natknął się na szambo. – No, bo przecież przyjeżdżali tu na wczasy bogatsi ludzie z miasta – komentuje pani Wiera Tarasewicz, autorka przygotowywanej monografii Gródka. – Jakieś zabudowania były również tutaj– Adam Ciuńczyk pokazuje dół – bo kilkanaście lat temu pod tym mchem były kamienne, betonowe fundamenty.
Nie wiadomo, kiedy powstał ten kompleks. Nie wiadomo, kto był jego właścicielem, być może był prywatny. Moja babcia Anna Kuźmicz twierdzi, że rządowy. Teren obecnie należy do Nadleśnictwa Waliły, ale jak dowiedziała się Barbara Niczyporuk od jego pracownika, Rafała Ostaszewskiego, Nadleśnictwo nigdy nie interesowało się przeszłością tego miejsca, nie posiada żadnych dokumentów, ponieważ to miejsce nie ma dla nich żadnego znaczenia. – Przyjeżdżało tu dużo Żydów. Moja babcia mówiła, że Żydzi wynajmowali mieszkania w domkach wczasowych w Waliłach-Stacji. Mój dziadek był właścicielem jednego z nich. Gościł nawet zamożnych Żydów z Łodzi – przypomina Adam Ciuńczyk. Na jednej z fotografii widzimy młode roześmiane żydowskie dziewczyny, siedzące w wiklinowych fotelach z panem Pawłem Gogielem z Gródka, który najprawdopodobniej tu pracował. W tle sosny i kawałek drewnianej werandy pięknie zdobionej. Podpis: „Waliły – Ruda 18 lipiec 1933. Naszemu opiekunowi – Wesoła szóstka”. Na odwrocie czytamy imiona i nazwiska…. Teść Elżbiety Greś przyjechał tu jako sześcioletnie dziecko z Michałowa na kolonie. Z własną poduszką, własnym kocem. Wprawdzie nie został na wypoczynku, ale zapamiętał altanę na wodzie, w której grała orkiestra. – Gdyby został na dłużej, pewnie miałby więcej do opowiedzenia – kwituje pani Ela.
Miejsce najprawdopodobniej „zniknęło” podczas przechodzenia tędy frontu w lipcu 1944 r. – było silne bombardowanie. To są przypuszczenia naszych rekonstruktorów. Niemcy bardzo długo bronili się niedaleko, blisko mostu żelaznego, dopóki Rosjanie nie ściągnęli katiusz.
Świadkowie
Pani Zofia Grycuk – powojenna mieszkanka Walił-Stacji – nigdy tu nie była. – Mama nie puszczała, a teraz nie ma kogo zapytać o to miejsce, wszyscy starsi z Walił-Stacji poumierali. Trudno się rekonstruuje tę Rudę. Wiem, że niektórzy chłopcy z Gródka przybiegali w to miejsce. Mój tato w latach 50. chodził tam z kolegami i na brzegu znajdował czcionki drukarskie. Zabierał ze sobą kilkanaście takich „patyczków”. Ale skąd się tam wzięły? Nie ma pojęcia. Olek Karpiuk w latach 70. grał z chłopakami z Walił-Stacji w hokeja na zamarzniętym stawie.
Pani Janina Trochimczyk – dziś 85-letnia mieszkanka Bielewicz – mieszkała przed wojną w Waliłach-Stacji, niedaleko dworca kolejowego. Za sanacji był bardzo duży ruch przy dworcu, przychodzili tu na spacery gródeccy Żydzi. Ale pewnie też i „daczniki” wysiadali na stacji w Waliłach-Stacji i szli piechotą około kilometra, na Rudę. Pamięta, jak po wypłacie w Tartaku ojciec kupował jej i rodzeństwu cukierki w sklepie Naliwajków. A sam z kolegami brał butelkę wódki „na spółkę”, jedli obiad, w sklepie była „szafograjka”. Wrzucało się pieniążek i słuchało muzyki. Pomimo że mieszkała niedaleko Rudy, nie odwiedzała tego miejsca, nie było takiej mody na chodzenie. Pamięta, że na Rudę chodziła raz, z klasą. – Niedaleko szosy był małady les, a ŭ im chatki. Pomniu tylko domki, kala ich ogródki z kwietkami i ścieżki, darohi. Wielmi mnoho darohaŭ pomniu. No tak było charasze, że do dziś pomniu. U Haradku nichto nie mieŭ takich klombaŭ. Ale dacznikaŭ uże tam nie było, chyba jany pawyjażdżali, to może była wosień. Nie znaju, czyjo heta było. Ale ja nie pomniu, kab było tam kąpielisko, byŭ tylko staŭ. Na hetym stawie my kaliś wienki puskali, ale z jakoj okazji, to nie znaju. Może i była plaża, ale ja wosiem let mieła, to i nie pomniu. Nawet nie znaju dziś, u jakim miescy heto było. A maja małodsza siestra zusim nic nie pomnić. Jak ogląda w albumie zdjęcia przedwojennej Rudy, nie przypomina sobie, żeby była tam plaża i taki duży staw. I tego dużego okazałego domu nie widziała, tylko niskie drewniane domeczki. A przecież na fotografiach widać panie w jednoczęściowych strojach kąpielowych, zanurzone po pas w wodzie. I podpis – „Kolonie letnie „Ruda” 29-V-37 r.”. Tradycją było chodzenie na kąpielisko Ruda z okazji zakończenia roku szkolnego. Jedno zdjęcie z 1935 r. kapitalnie pokazuje chyba wszystkich uczniów gródeckiej szkoły. Tak do zdjęcia potrafili ustawić chyba tylko przedwojenni fotografowie. W każdym z około dziesięciu rzędów po około czterdzieścioro dzieciaków. Na samej górze grono profesorskie.
W Waliłach-Stacji też byli „daczniki” – przeważnie bogaci Żydzi z Białegostoku, którzy wynajmowali mieszkania u tutejszych ludzi. Przyjeżdżali ze swoimi służącymi. Wujek pani Janiny nawet ożenił się z taką żydowską „służanką”.
A przecież na Rudę chodzili też zwykli mieszkańcy Gródka i Walił–Stacji. Chociaż nie mam do końca pewności, czy wszyscy, z racji niższego statusu społecznego w porównaniu z „dacznikami”, mieli odwagę odwiedzać to miejsce. W albumie znajdujemy zdjęcie przedstawiające sporą grupę osób elegancko ubranych, niedzielnie. Panie w jasnych letnich sukienkach, niektórzy panowie pod krawatem. Zgodnie z podpisem – Wanda Wołosewicz z rodziną i znajomymi wybrali się na piknik na Rudę. Na pewno było wesoło, bo jeden ze sfotografowanych – pewnie muzyk – trzyma w ręku trąbkę. Pracownicy Tartaku w Waliłach-Stacji również wpadali tu na niedzielny odpoczynek. Taką jedenastoosobową grupkę na tle siatki do piłki siatkowej uwiecznił fotograf. Odpoczynek zapewne był czynny, bo na pierwszym planie leży piłka.
Miejsce ma na pewno pozytywną aurę, bo tak fajnie siedzi się dziś 1 maja na kocykach i gada ze znajomymi gródczanami i waliłoucami. Majówka. 80 lat temu o tej porze nawet, jeśli jeszcze nie zdążyli przyjechać „daczniki” i koloniści z Białegostoku i innych miast, było gwarno od białoruskich, polskich, żydowskich krzyków, piosenek. A jak pachniały sosny po deszczu…
– Na kaniec roku chadzili my na wycieczku na Rudu ze szkoły. Czy ceła szkoła szła na raz? Musi nie, szkoła była wialika, dzie my tam pamieścilisia b. Byŭ tam wialiki staŭ, ale czysty, nie to, szto zapuszczany. To jeli, to śpiawali, kupalisia, wyrablali. Moja babcia Anna Kuźmicz – rocznik 1926 z ulicy Michałowskiej – była tam kilka razy. – A peŭna szto byli daczniki tady, ale my imi nie interesawalisia. Chalera jaho znaje, czy jany byli ŭ kapeluszach, czy bez. Dla nas wada była inciaresna. Byli musi try dzierewiannyja domki takija doŭhija, jak taja mniejsza „agiernia” z Biełastockaj. Nie pamiataju, czy byli na nich jakijeś ozdoby, może pry oknach. Na wioscy Ruda byli dwa domki. Staw był kwadratowy. Na otwartym polu. Obok drewniana budka – przebieralnia, z której korzystali. I chlup do wody.
I było takie piękne miejsce, które spaliło się podczas wojny. – Dzie spaliłosia? Pa wajnie ludzi pakuplali i parazbirali hetyja chaty. Rożko kupił. Z adnoj chaty napeŭna dwie stadoły pastawili. Jan Kuźmicz pamięta te stodoły. Nawet okna w nich były, tyle że zabite deskami. Jedną stodołę już rozebrali, ale druga jeszcze jest. Jest? To lecimy zrobić zdjęcia. Z ogrodu na ul. Michałowskiej patrzymy w stronę ul. Białostockiej. Przez „baheniec” widać zabudowania. – O, nie ma tej stodoły. A jeszcze niedawno była. No, trzy, cztery lata temu na pewno była…
IyIVmg Wow, great article.Much thanks again. Keep writing.
“Magnificent web site. Plenty of useful info here. I am sending it to a few buddies ans additionally sharing in delicious. And certainly, thanks on your sweat!”
Wow, great blog. Really Cool.
I am sure this post has touched all the internet people, its really really pleasant post on building up new webpage.
Dzięki za ciekawe i użyteczne informacje – oby więcej takich!
Im grateful for the blog article.Really looking forward to read more. Really Great.
Thanks a lot for the post. Fantastic.
Great post.Much thanks again. Really Great.
Very good post.Really looking forward to read more. Fantastic.