Sezon polityczny zapoczątkowany jesiennymi wyborami samorządowymi nabiera coraz większego tempa. Jak pan ocenia ich wynik w województwie podlaskim?
– W sumie były sporą niespodzianką. Zaskoczył nadspodziewanie dobry wynik PSL-u i wielka klęska SLD, który – przypomnę – nie wprowadził w naszym województwie ani jednego wójta, burmistrza, prezydenta i ma zaledwie jednego radnego wojewódzkiego. Warto podkreślić, że wyborcy powiedzieli też zdecydowane nie wielu dotychczasowym wieloletnim włodarzom gmin, np. w gminie Hajnówka czy w Michałowie, oraz zmienili koalicje powiatowe, np. w Hajnówce. Wyborcy w wielu miejscach dali mandat tym, którzy chcą rzeczywistych zmian. Mam nadzieję, że z tej szansy skorzystają.
Do przegranych zaliczyć trzeba niestety kandydatów Forum Mniejszości Podlasia, którzy z jednym wyjątkiem nie zyskali dostatecznego zaufania wyborców i nie odnowili swoich mandatów. Jakie były tego przyczyny?
– Porażka Forum Mniejszości Podlasia była do przewidzenia. Złożyło się na nią wiele przyczyn. Była skutkiem zarówno braku widocznych sukcesów w ostatniej kadencji samorządowej, merytorycznej słabości wielu kandydatów i brakiem tzw. „świeżej krwi”, czyli nowych interesujących kandydatur. W moim osobistym przekonaniu czas kandydatów, chcących zdobywać mandaty przy angażowaniu w to jedynie autorytetu Cerkwi, minął bezpowrotnie. Forum Mniejszości Podlasia jako platforma wyborcza stała się reliktem, czego niestety w porę nie dostrzegli zarówno promotorzy jak i liderzy tego przedsięwzięcia.
Z przełomowym momentem mieliśmy do czynienia w wyborach prezydenckich.
– Tak jest. Wybory prezydenckie zakończyły się wielką sensacją. Urzędujący prezydent Bronisław Komorowski, cieszący się ponad 70 proc. poparciem społecznym u progu kadencji przegrał zarówno w I jak i II turze wyborów z kandydatem PIS-u, Andrzejem Dudą, doktorem nauk prawnych – administratywistą, prawnikiem byłego prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego. Nie była to klęska, ale wyraźna porażka. Sporą niespodzianką był niezły wynik Pawła Kukiza i katastrofalny wynik kandydata z PSL-u oraz kandydatki z SLD.
A jak to wygląda z perspektywy wyników województwa podlaskiego?
– Rzeczywiście wynik w naszym województwie jak zwykle odbiega od reszty kraju. Prezydent elekt miał dziewięcioprocentową przewagę, podczas gdy w kraju 3 proc. głosów więcej od kontrkandydata. Frekwencja była też o 3 proc. mniejsza od średniej krajowej.
Zaskakuje też nie tak wysokie jak można było się spodziewać poparcie dla urzędującego prezydenta w gminach zamieszkałych przez mniejszości narodowe.
– Przypomnę, że prezydent Aleksander Kwaśniewski w 2010 r. zdobył na tym terenie ponad 80 proc. głosów. Tymczasem Prezydent Bronisław Komorowski niespełna 70 proc..To zaskakujące w sytuacji, gdy wielokrotnie bywał i spotykał się z mieszkańcami południowo-wschodniego Podlasia i jako jedyny powołał pełnomocnika ds. mniejszości białoruskiej. Notabene ten ostatni nie wykorzystał wszystkich możliwości, jakie dawała ta funkcja, co też nie pozostało bez wpływu na wynik wyborczy urzędującego prezydenta.
Czym pan jako konstytucjonalista tłumaczy przegraną prezydenta Komorowskiego?
– Fatalną kampanią i licznymi, momentami wręcz zadziwiającymi błędami sztabu wyborczego. Kampania sprawiała wrażenie nieprzemyślanej i prowadzonej tak, jakby w ogóle nie było sztabu. Z drugiej strony kampania w wykonaniu obecnego prezydenta elekta bardziej trafiła w oczekiwania wyborców, była profesjonalnie prowadzona i w zasadzie wolna od błędów i wpadek.
Jakie wnioski z kampanii prezydenckiej płyną dla wyborów parlamentarnych, które odbędą się w październiku 2015 r.?
– Wniosek zasadniczy jest jeden głos wyborcy jest coraz bardziej przemyślany i świadomy. Wybierając kandydatów głosujący kierują się programem a nie sentymentami. Wyborcy nie dają się już nabierać na tanie chwyty i piarowskie sztuczki aparatu partyjnego i polityków, które były skuteczne jeszcze kilka lat temu.
Co czeka główne ugrupowania polityczne w najbliższych wyborach parlamentarnych?
– Jeżeli chodzi o sam wynik wyborów dwóch największych partii sądzę, że wszystkie scenariusze są jeszcze możliwe. Oczywiście w trudniejszej sytuacji jest teraz PO. Trwający proces odsuwania skompromitowanych działaczy, odświeżenie list wyborczych, sięgnięcie po kandydatów pozapartyjnych zapewne poprawi wynik wyborczy tej partii. Po analizie wyników wyborów z ostatnich piętnastu lat jestem przekonany, że wybory parlamentarne 2015 przejdą do historii jako te, które polski system partyjny zamienią z wielopartyjnego na dwupartyjny ewentualnie dwuipółpartyjny (dwupartyjny z dodatkiem trzeciej małej, ale nowej partii).
Nastąpi zatem konsolidacja sceny politycznej?
– Tak. Dzisiaj widać już wyraźnie, że lewica oraz ruch ludowy od dłuższego czasu w sondażach nie przekraczające pięcioprocentowego progu wyborczego nie mają pomysłu na przyszłość. Co więcej, pogrążają się w wewnątrzpartyjnych sporach i kłótniach, dodatkowo minimalizując swoje szanse wyborcze. Wyborcy w takiej sytuacji nie będą marnowali swojego głosu na kandydatów z partii, które nie mają szans na przekroczenie progu wyborczego.
Jak zachowa się zatem nasz elektorat mniejszościowy?
– Spodziewam się, że racjonalnie.
We wrześniu odbędzie się referendum m.in. w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Zdecyduje frekwencja?
– Uważam, że frekwencja referendalna nie przekroczy 50 proc. i referendum nie będzie wiążące. Jednak i tak klucz do reformy systemu wyborczego będzie spoczywał w ręku nowego Sejmu, jeżeli znajdzie się w nim większość 2/3 głosów konieczna do zmiany konstytucji i wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych. Szczerze mówiąc wątpię, by tak się stało.
Czy jest pan zwolennikiem takiego rozwiązania?
– Jak uczy doświadczenie państw, w których istnieją jednomandatowe okręgi wyborcze, skutkują one powstaniem dwupartyjnego systemu politycznego. W tym modelu raz jedna a potem druga partia na przemian wygrywają wybory i sprawują władzę. Rzadkością są reprezentanci pozapartyjni. Zagrożeniem jest natomiast oligarchizacja polityki, czyli wprowadzenie do parlamentu kandydatów dysponujący dużymi pieniędzmi, finansowanych i popieranych przez tzw. „biznes o złej reputacji”.
Bo gdyby takie rozwiązanie wprowadzono, nasza mniejszość mogłaby mieć w Sejmie swą reprezentację bez pomocy wielkich partii politycznych.
– Reprezentacja mniejszości w takim systemie wcale nie jest taka pewna. Wszystko zależy od granic okręgu wyborczego, liczby startujących kandydatów z mniejszości i jeszcze kilku innych czynników.
Czy będzie pan kandydował w najbliższych wyborach do parlamentu?
– W okresie wyborów parlamentarnych mam swoje plany zawodowe i niepolityczne. Nie odpowiada mi też styl uprawianej polityki i metody polityczne, czasami trącające o zwykłe chamstwo. Dlatego kandydować nie zamierzam, choć przyznam szczerze, że w międzyczasie pojawiła się interesująca propozycja.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał
Jerzy Chmielewski ■
I’m not sure exactly why but this weblog is loading extremely slow for me. Is anyone else having this problem or is it a problem on my end? I’ll check back later on and see if the problem still exists.
3ppp4c Looking forward to reading more. Great blog.