Jerzy Chmielewski, Od redaktora (9/2015)

Jerzy Chmielewski Ten numer w znacznej części poświęcony jest Januszowi Korbelowi, który nieoczekiwanie, w środku gorącego lata, odszedł od nas na zawsze. Na łamach Cz pojawił się dziewięć lat temu. Pamiętam, napisał najpierw krótki sympatyczny list do redakcji, w którym nadzwyczaj ciepło odniósł się do naszego miesięcznika. Od razu zaproponowałem Mu współpracę. Choć nie był dotąd związany z białoruskim środowiskiem, natychmiast wyczułem w Nim bliską duszę.

Janusz zawsze na pierwszym miejscu stawiał przyrodę. W jednym z pierwszych felietonów w Cz przypomniał oczywistą prawdę, że „wszystko zaczyna się od przyrody, bo krajobraz kształtuje naszą duszę”. Wierny tej zasadzie, był wręcz bojownikiem o zachowanie dziedzictwa przyrodniczego, ale jednocześnie i kulturowego, bo wyrosłego przecież z natury. W naszym regionie ta symbioza jest szczególnie wyraźna. Tożsamość białoruska wyrosła i ukształtowała się przecież w naturalnym, a nie sztucznym, zindustrializowanym otoczeniu. Janusz, gdy kilkanaście lat temu osiadł na stałe w Białowieży, od razu to zauważył. Z jednej strony aktywnie działał na rzecz ochrony Puszczy Białowieskiej jako unikatu przyrodniczego w skali światowej, ale równocześnie z uznaniem i wielką troską postrzegał naszą mniejszość, bogactwo i potencjał kultury białoruskiej. Działał w organizacjach ekologicznych, a jednocześnie był sympatykiem ruchu białoruskiego. Janusz bardzo często pojawiał się na imprezach i spotkaniach białoruskich w regionie. Po raz pierwszy spotkałem Go w listopadzie 2007 r. na benefisie znakomitej poetki białoruskiej, Nadziei Artymowicz, z którą się później zaprzyjaźnił. Potem Janusz był gościem, także aktywnym uczestnikiem, trialogów, które organizowałem z Sokratem Janowiczem, oraz letnich zajazdów do Naraju u Tamary Bołdak-Janowskiej w Narejkach nad Świsłoczą.

Przy takich okazjach wielokrotnie rozmawialiśmy. Nie tylko zresztą na tematy białoruskie czy przyrodnicze. Janusz z wykształcenia był architektem i urbanistą. Ubolewał, że boom budowlany ostatniego ćwierćwiecza w Polsce zburzył ład przestrzenny, a nowa zabudowa w naszym regionie jakże często nie pasuje do otoczenia i jest mu obca kulturowo. Janusz uwijał się jak mógł, aby ratować także podlaskie bogactwo architektoniczne. Był współzałożycielem Towarzystwa Ochrony Krajobrazu i w jego ramach organizował sympozja, konferencje, wydawał publikacje. Niezwykle wartościowy był opracowany przez Niego miniporadnik budowlano-architektoniczny regionu Puszczy Białowieskiej. Na jego potrzeby Janusz wykonał setki zdjęć rozpadających się wiekowych domów i innych zabudowań, aby pokazać wzorce do naśladowania dla remontowanych bądź budowanych od nowa budynków – przede wszystkim mieszkalnych – w naszym regionie. W felietonach i artykułach w Cz krytykował brzydotę „nowoczesnych” pałacyków, które jak grzyby po deszczu wyrosły w całym regionie. Jednocześnie pokazywał pozytywne przykłady do naśladowania. Na szczęście znajdował podobnych do siebie pasjonatów, którym doradzał – bezinteresownie – w pracach remontowo-budowlanych, rozrysowując nawet szczegółowe detale architektoniczne. Z Jego porad korzystali właściciele Restauracji Carskiej w Białowieży i wiele innych osób – miejscowych i przyjezdnych – restaurujących domy w przypuszczańskich wsiach. Ostatnio doradzał polsko-szwajcarskiemu małżeństwu, które wybudowało dom niedaleko Siemianówki. „Wygląda, jakby zawsze tam stał” – tak go opisał na łamach lipcowo-sierpniowego numeru. Był to Jego ostatni artykuł w Cz. Szkoda, bo nikt nie zastąpi Go w tej tematyce, niezwykle ważnej dla zachowania tożsamości naszego regionu i jego białoruskiego oblicza. Janusz swoje jednak zrobił, bo na te wartości uczulił – nie tylko na łamach Cz – bardzo wiele osób, które postanowiły oprzeć się obcym wzorcom i chronić w krajobrazie cechy tradycyjne.

Janusz, przenosząc się kilkanaście lat temu do Białowieży, kupił i odremontował niewielki drewniany dom na skraju wsi, zachowując jego pierwotny wygląd i charakter. Pozostawił kaflowe piece, którymi go ogrzewał, stylowe drewniane drzwi i okna oraz dawne meble. Jego dom wcale nie przypominał skansenu, był w pełni funkcjonalny i miał duszę. Janusz nie miał telewizora, a „informacje z regionu, kraju i ze świata” czerpał z radia, a najwięcej z Internetu, gdzie prowadził swój blog puszczański.
Jego życiowa filozofia mnie zafascynowała. Od czasu do czasu prywatnie ze sobą mejlowaliśmy, dzieliłem się z nim rozterkami przy kolejnych remontach rodzinnej posesji w podkryńskim Ostrowiu. Radziłem się w sprawie kształtu, wymiarów i kolorystyki szalówki, drzwi, okien, sztachet, także nasadzeń drzew i roślin… Kiedy wgryzłem się w temat, zrozumiałem, że nasi przodkowie nie mieli takich dylematów, bo kierowała nimi niezawodna intuicja. W zmienionym świecie ją zatraciliśmy. Mieliśmy też swoisty instynkt, który kierował naszym życiem. Dziś tego instynktu w nas niewiele, a szkoda. Nie mamy swego „feng shui” i się pogubiliśmy. Tu leży główna przyczyna obecnego bałaganu architektonicznego i krajobrazowego w naszym regionie. Oczywiście nie wzięło się to znikąd. Jest to uboczny skutek gwałtownych przemian cywilizacyjnych, jakie zaszły u nas w ostatnich dziesięcioleciach. W krajach starej Europy czy w Chinach zmiany te zachodziły ewolucyjnie i dlatego tamten świat jest lepiej poukładany niż nasz. Bo my w jednym życiu przeskakujemy kilka ich pokoleń. To pęd do łatwiejszego życia, ucieczka od mordęgi. I dobrze, tyle że po drodze do lepszego życia zgubiliśmy i nadal gubimy elementarne wartości i odruchy, które mieli nasi przodkowie. Gdybyśmy zachowali to wypracowane wiekami poczucie logiki i harmonii z naturą, na pewno domy i otoczenie mielibyśmy dziś inne. To oczywiście także kwestia edukacji i wychowania. Wielka strata, że tak brutalnie została rozerwana tkanka życia dworskiego (na wsi) i kamienicznego (w miastach). To były właściwe wzorce, które dziś bardzo nam by się przydały.
Nie zawsze się z Januszem zgadzaliśmy. Podobały Mu się na przykład wiejskie ulicówki, dla mnie natomiast ten oryginalny – i piękny, a jakże – układ zabudowań jest dziś anachronizmem architektonicznym. Usytuowanie domów wzdłuż działki – niegdyś wymuszone (na wąskich podwórkach) – w dzisiejszych czasach jest dość niewygodne, komplikuje zagospodarowanie wnętrz zgodnie ze współczesnymi standardami.

Refleksje, rady i wskazówki Janusza były dla mnie cenne i będzie mi ich brakowało. Tym bardziej, że na co dzień zajmował się sprawami poważniejszymi i ciągle czymś był zajęty. „Znalazłem dzisiaj chwilę między spotkaniem z komitetem sterującym projektu ministerialnego a kolejnym montażem filmowego cyklu „Czytanie Puszczy” i szybko odpisałem” – napisał mi kiedyś w mejlu. Innym razem tłumaczył mi późnym wieczorem: „Przed chwilą wróciłem dopiero do domu – mam w tym semestrze sporo zajęć w Hajnówce na politechnice, dziennych i zaocznych”. Albo: „Mam teraz gości i straszny młyn (jak zwykle)”.

Janusza będzie nam bardzo brakowało. Bez Niego Cz już nigdy nie będzie taki sam.
Няхай белавежская зямелька будзе Табе, Януш, пухам. Вечная памяць! ■

8 Comments

Comments are closed.