Ten numer w znacznej części poświęcony jest Januszowi Korbelowi, który nieoczekiwanie, w środku gorącego lata, odszedł od nas na zawsze. Na łamach Cz pojawił się dziewięć lat temu. Pamiętam, napisał najpierw krótki sympatyczny list do redakcji, w którym nadzwyczaj ciepło odniósł się do naszego miesięcznika. Od razu zaproponowałem Mu współpracę. Choć nie był dotąd związany z białoruskim środowiskiem, natychmiast wyczułem w Nim bliską duszę.
Janusz zawsze na pierwszym miejscu stawiał przyrodę. W jednym z pierwszych felietonów w Cz przypomniał oczywistą prawdę, że „wszystko zaczyna się od przyrody, bo krajobraz kształtuje naszą duszę”. Wierny tej zasadzie, był wręcz bojownikiem o zachowanie dziedzictwa przyrodniczego, ale jednocześnie i kulturowego, bo wyrosłego przecież z natury. W naszym regionie ta symbioza jest szczególnie wyraźna. Tożsamość białoruska wyrosła i ukształtowała się przecież w naturalnym, a nie sztucznym, zindustrializowanym otoczeniu. Janusz, gdy kilkanaście lat temu osiadł na stałe w Białowieży, od razu to zauważył. Z jednej strony aktywnie działał na rzecz ochrony Puszczy Białowieskiej jako unikatu przyrodniczego w skali światowej, ale równocześnie z uznaniem i wielką troską postrzegał naszą mniejszość, bogactwo i potencjał kultury białoruskiej. Działał w organizacjach ekologicznych, a jednocześnie był sympatykiem ruchu białoruskiego. Janusz bardzo często pojawiał się na imprezach i spotkaniach białoruskich w regionie. Po raz pierwszy spotkałem Go w listopadzie 2007 r. na benefisie znakomitej poetki białoruskiej, Nadziei Artymowicz, z którą się później zaprzyjaźnił. Potem Janusz był gościem, także aktywnym uczestnikiem, trialogów, które organizowałem z Sokratem Janowiczem, oraz letnich zajazdów do Naraju u Tamary Bołdak-Janowskiej w Narejkach nad Świsłoczą.
Przy takich okazjach wielokrotnie rozmawialiśmy. Nie tylko zresztą na tematy białoruskie czy przyrodnicze. Janusz z wykształcenia był architektem i urbanistą. Ubolewał, że boom budowlany ostatniego ćwierćwiecza w Polsce zburzył ład przestrzenny, a nowa zabudowa w naszym regionie jakże często nie pasuje do otoczenia i jest mu obca kulturowo. Janusz uwijał się jak mógł, aby ratować także podlaskie bogactwo architektoniczne. Był współzałożycielem Towarzystwa Ochrony Krajobrazu i w jego ramach organizował sympozja, konferencje, wydawał publikacje. Niezwykle wartościowy był opracowany przez Niego miniporadnik budowlano-architektoniczny regionu Puszczy Białowieskiej. Na jego potrzeby Janusz wykonał setki zdjęć rozpadających się wiekowych domów i innych zabudowań, aby pokazać wzorce do naśladowania dla remontowanych bądź budowanych od nowa budynków – przede wszystkim mieszkalnych – w naszym regionie. W felietonach i artykułach w Cz krytykował brzydotę „nowoczesnych” pałacyków, które jak grzyby po deszczu wyrosły w całym regionie. Jednocześnie pokazywał pozytywne przykłady do naśladowania. Na szczęście znajdował podobnych do siebie pasjonatów, którym doradzał – bezinteresownie – w pracach remontowo-budowlanych, rozrysowując nawet szczegółowe detale architektoniczne. Z Jego porad korzystali właściciele Restauracji Carskiej w Białowieży i wiele innych osób – miejscowych i przyjezdnych – restaurujących domy w przypuszczańskich wsiach. Ostatnio doradzał polsko-szwajcarskiemu małżeństwu, które wybudowało dom niedaleko Siemianówki. „Wygląda, jakby zawsze tam stał” – tak go opisał na łamach lipcowo-sierpniowego numeru. Był to Jego ostatni artykuł w Cz. Szkoda, bo nikt nie zastąpi Go w tej tematyce, niezwykle ważnej dla zachowania tożsamości naszego regionu i jego białoruskiego oblicza. Janusz swoje jednak zrobił, bo na te wartości uczulił – nie tylko na łamach Cz – bardzo wiele osób, które postanowiły oprzeć się obcym wzorcom i chronić w krajobrazie cechy tradycyjne.
Janusz, przenosząc się kilkanaście lat temu do Białowieży, kupił i odremontował niewielki drewniany dom na skraju wsi, zachowując jego pierwotny wygląd i charakter. Pozostawił kaflowe piece, którymi go ogrzewał, stylowe drewniane drzwi i okna oraz dawne meble. Jego dom wcale nie przypominał skansenu, był w pełni funkcjonalny i miał duszę. Janusz nie miał telewizora, a „informacje z regionu, kraju i ze świata” czerpał z radia, a najwięcej z Internetu, gdzie prowadził swój blog puszczański.
Jego życiowa filozofia mnie zafascynowała. Od czasu do czasu prywatnie ze sobą mejlowaliśmy, dzieliłem się z nim rozterkami przy kolejnych remontach rodzinnej posesji w podkryńskim Ostrowiu. Radziłem się w sprawie kształtu, wymiarów i kolorystyki szalówki, drzwi, okien, sztachet, także nasadzeń drzew i roślin… Kiedy wgryzłem się w temat, zrozumiałem, że nasi przodkowie nie mieli takich dylematów, bo kierowała nimi niezawodna intuicja. W zmienionym świecie ją zatraciliśmy. Mieliśmy też swoisty instynkt, który kierował naszym życiem. Dziś tego instynktu w nas niewiele, a szkoda. Nie mamy swego „feng shui” i się pogubiliśmy. Tu leży główna przyczyna obecnego bałaganu architektonicznego i krajobrazowego w naszym regionie. Oczywiście nie wzięło się to znikąd. Jest to uboczny skutek gwałtownych przemian cywilizacyjnych, jakie zaszły u nas w ostatnich dziesięcioleciach. W krajach starej Europy czy w Chinach zmiany te zachodziły ewolucyjnie i dlatego tamten świat jest lepiej poukładany niż nasz. Bo my w jednym życiu przeskakujemy kilka ich pokoleń. To pęd do łatwiejszego życia, ucieczka od mordęgi. I dobrze, tyle że po drodze do lepszego życia zgubiliśmy i nadal gubimy elementarne wartości i odruchy, które mieli nasi przodkowie. Gdybyśmy zachowali to wypracowane wiekami poczucie logiki i harmonii z naturą, na pewno domy i otoczenie mielibyśmy dziś inne. To oczywiście także kwestia edukacji i wychowania. Wielka strata, że tak brutalnie została rozerwana tkanka życia dworskiego (na wsi) i kamienicznego (w miastach). To były właściwe wzorce, które dziś bardzo nam by się przydały.
Nie zawsze się z Januszem zgadzaliśmy. Podobały Mu się na przykład wiejskie ulicówki, dla mnie natomiast ten oryginalny – i piękny, a jakże – układ zabudowań jest dziś anachronizmem architektonicznym. Usytuowanie domów wzdłuż działki – niegdyś wymuszone (na wąskich podwórkach) – w dzisiejszych czasach jest dość niewygodne, komplikuje zagospodarowanie wnętrz zgodnie ze współczesnymi standardami.
Refleksje, rady i wskazówki Janusza były dla mnie cenne i będzie mi ich brakowało. Tym bardziej, że na co dzień zajmował się sprawami poważniejszymi i ciągle czymś był zajęty. „Znalazłem dzisiaj chwilę między spotkaniem z komitetem sterującym projektu ministerialnego a kolejnym montażem filmowego cyklu „Czytanie Puszczy” i szybko odpisałem” – napisał mi kiedyś w mejlu. Innym razem tłumaczył mi późnym wieczorem: „Przed chwilą wróciłem dopiero do domu – mam w tym semestrze sporo zajęć w Hajnówce na politechnice, dziennych i zaocznych”. Albo: „Mam teraz gości i straszny młyn (jak zwykle)”.
Janusza będzie nam bardzo brakowało. Bez Niego Cz już nigdy nie będzie taki sam.
Няхай белавежская зямелька будзе Табе, Януш, пухам. Вечная памяць! ■
you are really a good webmaster. The site loading speed is incredible. It seems that you’re doing any unique trick. Moreover, The contents are masterpiece. you’ve done a wonderful job on this topic!
“Thanks for the blog.Much thanks again. Fantastic.”
Say, you got a nice article post.Much thanks again. Keep writing.
Thank you for every other great post. The place else may anyone get that type of information in such an ideal approach of writing? I’ve a presentation next week, and I am at the look for such info.
Im thankful for the blog post.Really thank you!
Great, thanks for sharing this article.Really looking forward to read more. Will read on…
I cannot thank you enough for the blog article.Much thanks again. Keep writing.
Awesome article. Want more.