2. Haworać nam palityki: buduczynia niepradbaczalnaja. A tymczasem ahientury robiaczy swaju patajemnuju zakulisnuju ihru, arhanizujuczy nam buduczyniu, a ludziam pradajuć prapahandu ab niepradbaczanaści. Heta toj raj?
Słowy staroj chworaj żanczyny „kachanaja kamuna, wiartajsa” kranuli minie tak mocno, szto ja zapłakała. Spadar, ja tak ni kryknu. Dla minie kamuna ni była dabratoju, choć adno ŭ joj napeŭno było dobraja dla minie: wuczoba na cudoŭno swabodnym uniwiersitecie, jaki mieŭ poŭnuju aŭtanomiju, pakul jaho ni paduszyli paśla antysemickaj awanciury z ’68 . Była dabrom studenckaja swabodnaja kultura, z dumajuczymi kabaretami. Siońnia studenty biaruć narkotyki i zadawalajucca durnoju czużoju muzykaju, ad jakoj hłuchnuć i piarastajuć dumać. Tady wuczoba była darmowaja, ali heta ni znaczyło, szto kiepskaja. Fiłasofja. Litaratura. Sławianskaja. Biełaruskaja, ukrainska, rasiejskaja, czeskaja. I francuzskaja. I amierykanskaja. I kłasycznaja. A cipier ja zapłakała. Nas wuczyli nikoli ni płakać. U szkoli, jak chtoś zapłakaŭ, wuczyciela prazywali jako beksaju, ci chłopcaŭ, ci dziaŭczatak. I ja redko płaczu. I nikoli z jakojś majej kryŭdy. Da siońnia. Siońnia ja czujusa pakryŭdżana falszymi piśmiennikami, falszywymi jury, falszywymi wiedamaściami, falszywymi literaturnymi krytykami. Doŭho płakać adnak ni budu. Czort z jimi.
A Wy, Spadar, zapłakali kali? Ci Wy zapłakali b, kali b paczuli, jak staraja chworaja żanczyna kryczyć „kachanaja kamuna, wiartajsa”? Tady ludziej laczyli, choć jich było bolsz, i ni hladzieli, ci maładyja, ci staryja, ci bahatyja, ci biednyja, i na chworych ludziach ni zarablali. Tak samo jak ni możno zarabić na humaniźmie. Jon darmo fundujacca, a ni pradajecca. Tamu jon siońnia znikaja? Bo na jom ni możno zarabić? Jak u Was, tak i ŭ nas, i naadwarot? Tady ludziej było bolsz, jak u nas, tak u Was, bo ni wyjachali tudy, dzie spadziawalisa znajści raj. Patom wyjechali milionami. Spadar, czamu Wasza ŭłada ni robić tak, kab da Was uciakali z piekła ŭ raj? Czamu ni robicia prywatnych wyraszeniaŭ, kab ludziam był lahczej żyć u adnom-adzinym żyćciu? Dzieś na świeci takoja miesco musić być. Czamu wy machlujacia, szto ceny ni buduć raści, a jany rastuć? Naszto pytajusa. Ja ŭże ni pajedu ŭ jakiś daloki raj. Ja pastareła. Ja tolki prymierywajusa ŭ marach da jakohoś dobraho kutka na świeci, bo taki kutok paradżaja dabro na świeci. Jon wymuszaja źmienu ŭ druhich kutkach.
Machlarstwo. Wuczonyja, jeurapiejskija za amierykanskimi, machlujuć pra dabradziejstwa naturalnaho adboru, pokazywajuczy na czornych niawolnikaŭ z Afryki. Jakaby jich niawoleńnie heta byŭ toj dabradziejny adbor. Chto wyżyŭ, toj wyżyŭ, chto pamior, toj pamior u ruczyskach biełych bandytaŭ. Jany każuć: baczycia, pawyżywali silniejszyja. Znaczyć, heta było adno dabro. A ja ŭ hety kierunak ni mahu hladzieć. Dla minie takija wuczonyja heta żudaść. Heta darwinszczyna. Jeśli ludziej ni leczać, każuć im czakać miesiacami i hadami, kab zanialisa jimi dachtary, znaczyć idzie dabradziejstwienny naturalny adbor? Chto wyżywia, toj wyżywia, chto pamre, toj pamre?
Ja ŭże skazała, ali paŭtaraju: polityki machlujuć, szto buduczynia niepradbaczana, tymczasem pracuja jak chocza ŭwiaździe patajomnaja zakulisnaja ahientura i jana dobro znaja, szto zaŭtra budzia. Durniam, nidaczaławiekam, hetaj cełaj hurmie źwiarja, astaŭlajacca adna prapahanda, praŭda, Spadar? Pra ŭkraincaŭ, szto jany ŭsie faszysty, banderaŭcy, praŭda, Spadar? Pra biełarusaŭ, szto jany dobryja, bo abrusiełyja, a ni tak, Spadar? Pra palakaŭ, szto jany choczuć znoŭ być ad mora da mora. Ni znaju, ci tak choczuć. Pra heta ja ni czuła. Spadar, u 21 stahodźji niekataryja narody choczuć być saboju, bo saboju nikoli jaszcze ni nabylisa. Jim dyktatary ni pazwalali nawat hawaryć na radnoj mowie. Hety „russkij mir”, ab jakim Wy haworycia, takim narodam spałuczajacca z dyktatarskim kamunizmam, z sawietyzmam, jaszcze ŭczora żywym. I ni możno zastupić jim ukrainszczyny z jaje ŭkrainskaju mowaju, bo ŭkraincy jaszcze saboju nikoli ni nabylisa. Mnie tak samo ni padabajacca banderaŭszczyna, ali heta ni znaczyć, szto ja kidaju ŭ ciomny kutok ukrainskaja żadańnie nabycca, nacieszycca saboju. Pry tom ja znaju, szto hłabalizacja chutko jich adwiadzie ad jich sabojaści. Siońnia ŭsio jaszcze choczuć być saboju, za każduju cenu, i traciać hoławy, i majuć sztoraz bolsz maładych miartwiakoŭ. Ja znaju, szto jeść macarstwowy pohlad, jaki takoja żadańnie być saboju liczać za tubylcawy neafityzm. Taki pohlad mocny ŭ Rasieji. Ali ni tolki ŭ joj. U UE taki pohlad ćwicie i ŭ joj jeść narody roŭnyja i raŭniejszyja. Roŭnyja i papraszajki (jak haworać Niemcy, kidaja ŭ papraszajki i Polszczu, i Hrecyju). Ja znaju, szto macarstwowy pohlad tyczycca cełaho świetu. Jon szyroki. Jon z razmacham dumaja. Jaho śmieszać prawincyjnyja dumki mieńszych nimacarstwowych narodaŭ. Nima tut nijakoj uzhodnienaści ŭ myszleńni i ni budzia. Ali ż możno dahawarywacca na raŭni? Bo tut ludzi, i tam ludzi. Ni możno na raŭni?
Nam machlujuć u telewizarach, szto jeść siońnia jakijaś paety. Kudy padzielisa paety, naszy i Waszy, Spadar? Nichoczo ab jich ni czuć. Nas prymuszajuć słuchać jakujuś sotuju bałbatniu jakichś pacanoŭ, każuczy, szto heta wierszy. Nima paetaŭ, nima kultury, Spadar. Bestselery, sztoraz taŭściejszyja, heta ni kultura. Jak u Was, tak i ŭ nas. Heta iłżywaść. Heta pryjszoŭ homo capitalisticus, jak każa Max Scheller, Spadar. Hety nowy homo capitalisticus niczuć ni lepszy ad staroho homo sowieticusa. Dy horszy namnoho, bo kryczyć, szto niasie wolu i raj, dy jaszcze tysiaczu paetaŭ na mieści kaliśniejszago adnaho praŭdziwaho, jaki adkrywaŭ woczy filasofam i miljonam.
Ludziej blizkich nam i tych dalejszych, ali blizkich etniczno, nikim druhim ni można zamianić, Spadar. I taksamo adnaho praŭdziwaho paeta ni możno zamianić tyszczaju bałbatunoŭ.
Ja ni mahu zamianić nikim druhim majej pamierszaj daczki, majich pamierszych baćkoŭ, ali baćki pażyli, pastareli, a daczka nie. Jana ni mahła żyć na siońniasznim strasznym świeci. Jana była za dobraja. Jana wybrała: uciakać z hetaho świetu jak najdalej, a „jak najdalej” abaznaczało: umiarci. I tak samo ni mahu zamianić majaho pamirajuczaho biełaruskaho narodu na druhi, jakiś nowy zhłabalizawany, rasiejski, polski ci amierykanski. Moj narod minie lubiŭ, a dzie jaszcze żywy, jon minie dalej lubić. Druhi tak nikoli ni palubić. Zaŭsza ja budu czużaja. Wiadomo, swaji tak samo bywajuć worahami i ja heta dobro znaju, bywajuczy czużoju siarod strasznych zajzdrosnych swajich. Adnak jeśli ŭwiaździe jak u Polszczy piaramoża hłabalizacyja, z jaje asnoŭnym napramkam, z hetym ździcianiełym mainstreamam, ja budu czużaja ŭwiaździe i czużoju pamru, choć pisała b jak Nabokov.
Najcharaszejszaja machlarstwo: pierasadka haławy. Uże kalejny raz ab hetym czuju, cipier u rasiejskich „Wiestiach”. Raz haworać, szto heta zrobiać niemcy, drugi raz, szto kitajcy, a trzeci raz, szto rasiejcy, a jaszcze ŭ interneci można praczytać, szto nawat italjancy. Mnoho hadoŭ tak haworać, mianiajuczy miesco zdareńnia. Nu wyraszyli b, dzie na kaniec hetyja haławy prylepiać da świeżańkaho miartwiaca. Zaŭsza toj samy dochtar wystupić jak maściar. I zaŭsza toj samy czaławiek swaju haławu wyraszaja prylapić da czużoho cieła. Ali ż jon maściar infarmatyk i jon robić kampjuternyja ihry, skul biare sabie wobrazy i puskaja jich u internet. Tak robiać sabie sławu, dochtar i taja haława? Ni mahu zrazumieć, czamu Waszy „Wiesti”, Spadar, zajmajucca brachnioju.
Niczoho ni dumaju. Hawaru da maho Tola: a ty szto b skazaŭ Putinu jak czaławieku, ali i prezidentu? Tolo: Odwieczny stosunek władzy i obywatela, odwieczny bolesny zgrzyt władza a obywatel (zakładając, że obywatel znaczy to, co powinien znaczyć) najbardziej krystalizuje się w ujęciu stosunek dyktatora i artysty, i vice versa. Swego czasu w okresie pieriestrojki przebywający na dożywotniej emigracji noblista J. Brodski został zapytany, co sądzi o Gorbaczowie, odpowiedział: Nic nie sądzę. Załóżmy, że spytamy dożywotniego emigranta wielkiego Nabokova, jakby żył: Co Pan sądzi o Putinie? I załóżmy, ze odpowiada, jak Brodski: Nic nie sądzę. Pytanie i odpowiedź wynika z jego książki „Prawdziwe życie Sebastiana Knighta”, a oto cytat: „Cóż mogę wam powiedzieć, panowie, o swej przeszłości [mówi uchodźca]: urodziłem się w kraju, w którym idea wolności, pojęcie tego, co słuszne, odruchy ludzkiej dobroci otoczone były zimną pogardą i bezwzględnie zakazane. W dziejach naszych zdarzało się co pewien czas, że jakiś obłudny rząd malował nieco ładniejszymi odcieniami żółci mury więzienia, służącego narodowi za mieszkanie, i obwieszczał wszem i wobec nadanie praw, będących w państwach szczęśliwszych rzeczą zwykłą; lecz prawa te albo przysługiwały jedynie strażnikom, albo też miały jakąś utajoną skazę, z winy której stawały się jeszcze bardziej dokuczliwe niż jawnie tyrańskie dekrety… W kraju mym ten tylko nie był niewolnikiem, kto gnębił innych, ponieważ człowiekowi odmówiono prawa posiadania duszy oraz wszystkiego, co się z nią wiąże, zadawanie fizycznego bólu uznano z czasem za środek wystarczający, aby rządzić i kierować ludzką naturą… Niekiedy wybuchały tak zwane rewolucje, przemieniające niewolników w ciemiężycieli, i vice versa… Mroczna to kraina, panowie, istne piekło, a jeśli czegoś w życiu jestem pewien, to tego, że nigdy się nie wyrzeknę wygnańczej swobody w zamian za nędzną parodię ojczyzny”. Tolo kończy czytać akapit, i zadaje pytanie: Co Pan, Panie Prezydencie, na hipotetyczną odpowiedź Nabokova, że „nic o Panu nie sądzi”?
Dalej Nabokov pisze, że powyższe słowa odnoszą się do „fikcyjnego amalgamatu niegodziwości właściwych wieku tyraniom, a nie do jakiejś konkretnej nacji bądź rzeczywistości historycznej”. Ten amalgamat, ta definicja parodii ojczyzny dziś w 21. wieku do wielu ojczyzn. I tych w UE, i Białorusi, i Rosji, i Polski. W 21 wieku każde rządy mają coś z tego amalgamatu. Nowością jest to, że artysta, pisarz poeta nie ma dokąd uciekać, aby poczuć „wygnańczą swobodę”. To się skończyło i se ne vrati. Kożnaja dziarżawa ŭ 21 stahodźji ni chocza mieć u sibie dumajuczych piśmiennikaŭ, dy jaszcze czużych. Nu moża Anhlija wykluczna ŭ hetaj sytuacji. Joj nadajeŭ sajuz Jeuropy i jana z jaho wychodzić, kab być saboju, kab rabić swajo ŭ palitycy i finansach, kab pierachawać wysoki status swaho piśmiennika. Na jaje ni nakryczali jak na Hrecju, kali taja pabrobawała hetaho samaho: być saboju. Znaczyć, jeść roŭnyja i raŭniejszyja. Adnym możno zachacieć być saboju, a druhim nie. Druhija heta tolki jakijaś tubylcy neafity, jakim zamaryłaso, baczycia, być saboju.
Ali ŭ sytuacji wychada Anhliji z UE robicca sztoś takoja: prychilniki wychadu ni padabajucca praciŭnikam, i jany źbirajuć hałasy, kab ni wychodzić i paŭtaryć refierendum. Moża tolki narobiać szumu, a moża nie. Niepradbaczana heta? Dla minie nijasno, ali dla ahienturaŭ?
U każdaj jeŭrapiejskaj dziarżawie paŭtarajacca padobnaja sytuacja: jeść praciŭniki i prychilniki jakojś sprawy, i jany bolsz mieńsz u adzinakawaj kolkaści. Stwaracajacca hramadzianskaja wajna nienawiści pamiż jimi, jakaja moża lohko piarajści ŭ praŭdziwuju. Jeuropa tak padzialiła ludziej, mieńsz-bolsz papałam na prychilnikaŭ i praciŭnikaŭ u każdaj ważnaj sprawie, szto choczacca dumać: heta znarok, kab nidzie ni było dobro ŭsim, kab ŭwiaździe była naprużanaść pamiż ludźmi. Jak lohko zrabić hramiadzianskuju wajnu tut ci tam! I heta robicca.
Na Discovery byŭ film pra toja, szto siońnia nichto ni liczyć kolkaści cywilaŭ paciarpiełych i zabitych. Ja ab hetym ŭże mnoho razoŭ pisała, ali jaszcze raz prypaminaju. I tut ludzi, i tam ludzi, ali tam, dzie ludziej adurełyja polityki ŭwapchnuli ŭ hramadzianskuju wajnu, wykarystoŭwajuczy hramadzianskaja razdwajeńnie, jany hinuć biez nijakoj uwahi świetu i skolki jich, nichto ni znaja. Lohkaja praca. Zabiwać i ni liczyć cywilnych miartwiakoŭ. Ja ni mahu skazać u hetaj sytuacji, szto ab joj niczoho ni dumaju. Ali na brexit Anhlji mahu skazać: ja niczoho ni dumaju pra heta. Roŭno: niczoho. Kramia hramiadzianskaho razdwajeńnia, jak uwiaździe ŭ 21 stahodźji, niczoho takoho nizwykłaho ni baczu, nu moża jaszcze tolki toja, szto UE zrabiłasa ahienturalnaju sawietczynaju i ludziam jana abrydła, i dalej budzia ahidzić.
Biazludnaja wyspa. Ni znaju jak skazać na prastoj mowie „Piętaszek”, tady każu „Piantaszak”. Max uspomniŭ hetu wyspu i Piantaszka, kab skazać, szto czaławiek nachodzić swaho Piantaszka, kali papadzie na biezludnuju wyspu, i tolki tady razumieja, szto takoja: Ja – Ty – My. Piersz wyczuwaja, szto adzinaja „Ty” na biezludnaj maleńkaj wyspie, heta Piantaszak, i jon ni worah. Stawarajacca „My”, kab możno było prażyć. Siońnia trudno najci swaho Piantaszka, chacia amal usim ludziam zdajecca, szto jany żywuć na biezludnaj wyspie, i dumajuć: maju wyspu akrużajuć adny worahi. Biazdomny wałacze pa wulicach swaju biezludnuju wyspu. Siadzić u parku i płacza, dremla, śpić, chwareja. Chilicca jaho haława. Zaraz pamre. U 21 stahodźji z winy palitykaŭ i ahienturaŭ parwalisa suwiazi ludziej, Spadar. Dapuścim, szto ja hawaru z maje biezludnaj wyspy da Was, a Wy tak samo na biezludnaj wyspie, chacia majacia tak mnoho prychilnikaŭ swaho palitycznaho pohladu ŭ swajej wielizarnaj dziarżawie, a jana poŭna narkamanaŭ, pijakoŭ i biazdomnych, i chworych. Jany walajucca pa wulicach, jak u Was, tak i ŭ nas. Roźnica: u nas walajucca ŭ hustych karczach i jich ni tak mocno widać, ali heta ŭsio ż wulica i ŭsio ż tyja niszczasnyja biazdomnyja, wykinutyja z narmalnaho żyćcia ni pa swajej woli. Dumaju: szto rabić. I wy na peŭno tak dumajacia. Ci nie?
Niebo. Tolo ahladaŭ film Wendersa „Niebo nad Bierlinam”. Pytajacca, ci chaczu ważnyja słowy z jaho. Chaczu. Jon zapisaŭ i prynosić; czytaju: „U filmi mnoho zapytańniaŭ ab stan i miesco czaławieka. Adzin z piersanażaŭ (starejszy mużyk) haworyć sztoś bolsz mieńsz takoja: „majimi hierojami ni jeść baraćbity i prawadyry, a sprawy miru”.
Spadar, a Wam hetyja słowy padabajucca?