Ostatni żubr cara Mikołaja II

Car Mikołaj II z rodziną na ganku pałacu w Białowieży

Do Białowieży zjeżdżali na polowania wielcy książęta litewscy, królowie polscy, a także carowie rosyjscy. Ostatni car, Mikołaj II, odwiedził Puszczę Białowieską aż sześciokrotnie. Po raz pierwszy zawitał tu w 1894 roku, będąc jeszcze następcą tronu. Już jako monarcha przyjeżdżał do Białowieży w 1897, 1900, 1903 i 1912 roku. Po raz ostatni odwiedził Puszczę Białowieską w 1915 roku, kiedy w Europie trwała już wojna światowa. Wpadł zaledwie na kilka godzin, nie po to jednak, żeby zapolować, a – jak się później okaże – pożegnać z nią na zawsze.

Ostatnie łowy Mikołaja II w białowieskim mateczniku odbyły się więc w 1912 roku, po dziewięcioletniej przerwie. Białowieżanie, żegnając cara w 1903 roku, spodziewali się, że zgodnie z ukształtowaną już tradycją monarcha odwiedzi ich miejscowość po upływie trzech lat, czyli w 1906 roku. Ale tak się nie stało! Nie przyjechał również w 1909 roku.

W pierwszym przypadku wpłynęła na to, jak się przypuszcza, niezbyt stabilna sytuacja społeczno-polityczna w imperium rosyjskim. Pod koniec stycznia 1905 roku, w związku z wybuchem rewolucji w Rosji, do ochrony carskiego pałacu w Białowieży oraz całego łowiska wraz z jego obiektami i urządzeniami, skierowany został 4 charkowski pułk ułanów, stacjonujący w Białymstoku i podlegający 4 dywizji kawaleryjskiej. To właśnie żołnierze tego pułku ochraniali w następnych latach polowania wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza, który nie mógł oprzeć się pokusie łowów w Puszczy Białowieskiej. Imperator cały czas był informowany o sprawach dotyczących Puszczy. W czerwcu 1907 roku, w związku z nadmiernym rozmnożeniem się w białowieskich lasach brudnicy mniszki, wydał zezwolenie na wyrąb drzew opanowanych przez tego motyla.

Na przeszkodzie carskiej wizycie w 1909 roku stanęła z kolei najprawdopodobniej zaraza, jaka rok wcześniej wybuchła wśród puszczańskiej zwierzyny.

O planowanym przyjeździe cara w 1912 roku białowieżanie dowiedzieli się już wiosną. W kwietniu przyjechał młody porucznik oraz starszy unteroficer, których zadaniem było wybranie spośród uczniów miejscowej szkoły czterdziestu chłopców i stworzenie z nich tzw. „pociesznego wojska”. Białowiescy chłopcy byli przeważnie chuderlawi, zdołano więc wybrać tylko trzydziestu pięciu „rekrutów”. Uszyto im jasnozielone koszule i spodnie, także czapki z daszkiem. Każdy „wojak” otrzymał drewnianą imitację karabinu. Wojskowej musztry uczono dwa razy w tygodniu. Porucznik zdradził chłopcom, że pod koniec lata wystąpią oni przed carewiczem Aleksym, który będzie z nimi uczyć się musztry.

W początku września w domach mieszkańców białowieskiej Zastawy rozlokowała się carska ochrona. Pojawili się również żołnierze z 4 charkowskiego pułku ułanów, którzy mieli  ochraniać polowanie. Wcześniej u zastępcy dowódcy wojsk warszawskiego okręgu wojskowego, generała Aleksieja Brusiłowa, zabiegał o to dowódca pułku Wiktor von Krug. Starania te poparł minister carskiego dworu, generał-adiutant hrabia Włodzimierz Frederiks.

Żołnierzom uszyto nowe umundurowanie. Dla wzmocnienia pułkowego chóru wynajęto kilku solistów z Warszawy. Na potrzeby sztabu pułku zaadaptowano najobszerniejszy dom w centrum Białowieży. Nad Narewką ustawiono polową kuchnię, która nęciła miejscową dzieciarnię „carską zupą”. Chłopi robili porządki na swych posesjach. Domy zostały udekorowane pikami i proporczykami. Przy drogach wjazdowych do Białowieży ustawiono budki dla dyżurujących żołnierzy. Kilka szwadronów, a także piechota i kozacy, ochraniali granice puszczy.

Wkrótce zaczęły docierać poszczególne służby dworskie, później konie cara i wielkich księżniczek, a wśród nich malutki pony carewicza.

Przed przyjazdem cara przeprowadzono kontrolę wszystkich linii kolejowych, po których monarcha miał jechać. W tym celu do Białowieży i Czyżewa przyjeżdżali minister wojny generał Włodzimierz Suchomlinow i minister komunikacji generał Sergiusz Ruchłow. Odcinek kolei nadwiślańskich od Siedlec do Wołkowyska, Małkini, Bielska Podlaskiego i Białowieży sprawdzał naczelnik tych kolei gen. Hesket wraz z naczelnikiem ruchu inż. Szołpem. Chciano się upewnić, że monarsze nic nie zagraża, bowiem wcześniej ujęto w Białymstoku inż. Adalberta Wrzoszczyńskiego – szpiega z Prus, który odwiedził m.in. Białowieżę, gdzie sporządził opis miejscowości oraz szkic tutejszych dróg i mostów.

Tymczasem imperator z rodziną uczestniczył w uroczystościach z okazji setnej rocznicy wielkiej wojny Rosjan z francuskim cesarzem Napoleonem, zorganizowanych w Moskwie. Później carska rodzina wyjechała pociągiem do Smoleńska, gdzie również odbyła się uroczystość jubileuszowa.

Do Białowieży najdostojniejsi goście przybyli w sobotę 14 września. Oprócz cara i jego rodziny przyjechali wielki książę Dymitr Pawłowicz, wielkie księżniczki Olga i Tatiana Mikołajewny, książę Wiktor Koczubej, książę Sergiusz Biełosielskij-Biełozierskij, hrabia Włodzimierz Frederiks, hrabia Włodzimierz Orłow, generał-major Aleksandr Drenteln, gubernator grodzieński Wiktor Borzenko oraz inni dygnitarze.

Car Mikołaj II (pierwszy z lewej) z wielkim księciem Dymitrem Pawłowiczem (drugi z prawej) oglądają upolowaną zwierzynę, zwiezioną z lasu na dziedziniec przed pałacem w Białowieży, 1912 r.

Monarcha jeszcze tego samego dnia wieczorem opuścił Białowieżę, udając się koleją północno-zachodnią do Czyżewa, gdzie 15 i 16 września obserwował wielkie manewry wojsk okręgu warszawskiego, w których udział brało ponad sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy. Wojsko zrobiło na Mikołaju II duże wrażenie. Podczas wizytacji carowi towarzyszyli wielki książę Dymitr Pawłowicz, minister dworu cesarskiego i członkowie świty. W południe 17 września car powrócił do Białowieży.

Rozpoczęły się polowania. Obowiązywało zarządzenie cara, że każdy uczestnik polowania może ustrzelić tylko jednego żubra. Do lasu wyjeżdżano około godziny ósmej rano. Kawalkada aut liczyła 20-30 pojazdów. Nigdy nie było wiadomo, w którym jedzie car. Policjanci w tym momencie jakby zapadali się pod ziemię, monarcha bowiem wręcz chorobliwie nie znosił ich widoku.

Z polowania wracano pomiędzy piątą a szóstą wieczorem. Uroczysty przegląd zwierzyny odbywał się po kolacji.

18 września wypadło święto pułków – kawaleryjsko-gwardyjskiego im. Marii Fiodorowny i 4 ułańskiego charkowskiego. Na wydany z tej okazji uroczysty obiad zaproszeni zostali dowódcy i oficerowie obu pułków. Monarcha wznosił toasty i pił za zdrowie żołnierzy. Pułkowy historyk, rotmistrz Bogdanowicz, wręczył carowi książkę „Historia charkowskiego pułku od momentu jego powstania”. Car i wszyscy wyżsi członkowie dworu wpisali się do pułkowej księgi honorowej. Monarcha spytał na boku dowódcę pułku, Wiktora Kruga, w jaki sposób mógłby sprawić pułkowi jakąś przyjemność. Ten odpowiedział, że mogłoby to być  awansowanie na oficera sztabowego rotmistrza Kisielowa. Car zgodził się. Nazajutrz, w cerkwi, dowódca specjalnie postawił rotmistrza przy carze. A podczas śniadania car pogratulował zaskoczonemu oficerowi jego awansu na podpułkownika i wzniósł z tej okazji toast.

W sobotę 21 września (święto Narodzin Matki Bożej) i w niedzielę 22 września najdostojniejsi goście byli obecni na Liturgii w miejscowej cerkwi, w której w 1909 roku wykonano ceramiczny ikonostas z materiału – jak twierdzili starsi mieszkańcy Białowieży – ofiarowanego przez Mikołaja II. Po nabożeństwach w pałacu podawano wystawne obiady. Oprócz stałych ich uczestników zapraszani byli na nie także gubernator grodzieński, zarządca Puszczy Białowieskiej, proboszcz, dowódca brygady kawaleryjskiej oraz dowódcy pułków: 1 kolejowego, 11 dońskiego kozackiego im. hr. Denisowa i 4 ułańskiego charkowskiego. Ten sam zaszczyt spotkał również sztabsoficerów i dowódców szwadronów tegoż pułku, tudzież sztabsoficera i ośmiu ober­oficerów 61 włodzimierskiego pułku piechoty, którzy pełnili w Białowieży służbę podczas carskich polowań.

Śniadanie 22 września umilał występ chóru trębaczy 4 ułańskiego pułku charkowskiego.

Carewicz Aleksy podczas pobytu w Białowieży bawił się bronią i grał na bębnie. Odbywał także z ojcem motorowe przejażdżki po lesie. Pewnego razu udało się im natrafić na stado żubrów, składające się z dwudziestu sztuk. Widzieli też dzika. Któregoś dnia przeżyli w lesie przygodę, gdyż ugrzązł im w błocie motor. Z Tatianą Mikołajewną Aleksy zbierał w lesie grzyby.

Car Mikołaj II na przejażdżce rowerowej z synem Aleksym

Choremu na hemofilię carewiczowi nie zawsze udawało się ustrzec kontuzji. 18 września, wskakując do łódki na stawie przed pałacem, zrobił bardzo szeroki krok i uderzył się lewym bokiem o jej krawędź. Doznał lekkiego wylewu wewnętrznego. Fakt ten zataił przed rodzicami, gdyż obawiał się, że nie dostanie obiecanego przez ojca rowerka. Milczał tak długo, aż w którymś momencie zemdlał. Wtedy dopiero opiekujący się carewiczem doktor medycyny Włodzimierz Derewienko stwierdził obrzmienie w lewym dole biodrowym, które rozpoznał jako krwotok pozaotrzewnowy. Chłopcu podniosła się temperatura, przeleżał w łóżku osiem dni. Chorym opiekował się lekarz i jego matka, która umilała synowi czas czytaniem. O ćwiczeniu żołnierskiej musztry z białowieskim „wojskiem” nie mogło być mowy, chociaż w przeddzień wyjazdu Aleksy zaczął już bawić się, oczywiście sam, w pałacowej komnacie. Był jeszcze słaby.

Wieść o kontuzji carewicza szybko obiegła Białowieżę. Mieszkańcy bardzo przeżywali to przykre zdarzenie. Miejscowy urzędnik, Gwaj z Zastawy, ułożył na cześć Aleksego wiersz, który uczniowie śpiewali na lekcjach, na naprędce skomponowaną melodię.

27 września wypadło święto Podniesienia Krzyża Pańskiego. W cerkwi odprawiono Liturgię. Po jej zakończeniu przybyły z Grodna arcybiskup grodzieński i brzeski Michał pobłogosławił Najdostojniejszą Rodzinę ikonami. Po wyjściu ze świątyni carską parę spotkała przed pałacem piętnastoosobowa delegacja chłopów-kolonistów z guberni grodzieńskiej. Na czele delacji stali pełnomocnik komitetu rolnego w guberni wileńskiej, kowieńskiej i grodzieńskiej, radca stanu Rochmanow oraz stały członek grodzieńskiej komisji rolnej, radca stanu Jabłokow. Podczas ceremonii przedstawiania monarsze delegacji obecni byli gubernator grodzieński, minister dworu cesarskiego i członkowie świty. Delegacja powitała cara i wręczyła mu chleb i sól. Monarcha zaprosił chłopów do pałacu, na obiad. Podobne zaproszenie otrzymał także arcybiskup Michał oraz przebywający w Białowieży wyżsi urzędnicy państwowi, dowódcy pułków i przedstawiciele miejscowej administracji.

W ostatnich dniach pobytu w Białowieży car nagrodził złotymi zegarkami kapelmistrza pułkowych trębaczy Demidowa oraz sztabowego trębacza Płońskiego. Pułkowi natomiast podarował wypchany okaz zabitego przez siebie dzika, z dołączoną do niego tabliczką informacyjną, wykonaną ze srebra. Dzik ten i otrzymane później od zarządcy Puszczy Białowieskiej eksponaty żubra, lisa i medaliony głów jeleni z porożem stały się ozdobą sali zebrań oficerów pułku w Białymstoku. Obok nich zawisł obraz znanego malarza-pejzażysty Jakowa Browara  „Myśliwska droga w Białowieży”, sprezentowany pułkowi na pamiątkę ochrony carskiego polowania.

Z żubra upolowanego przez cara Mikołaja II wykonano eksponat muzealny.

Warto też wspomnieć, że jeden z żołnierzy, o nazwisku Stelmach, otrzymał osobistą pochwałę od cara, a przez dowódcę pułku został nagrodzony srebrnym zegarkiem. Żołnierz ów, wjeżdżając na myśliwską dróżkę na koniu, dostrzegł w pewnym momencie podążających w jego stronę na koniach monarchę i wielkiego księcia Dymitra Pawłowicza. Nie wpadł w popłoch, lecz ostro ściął konia i zawrócił ze ścieżki. Przeskoczył szeroki rów i stając na baczność oddał honory przejeżdżającym. Imperatorowi i księciu bardzo to się spodobało.

Łowczy Stefan Charczun twierdził, że podczas polowania w 1912 roku rewolucjoniści przygotowali zamach na cara, przeciągając w poprzek drogi, między drzewami, drut na wysokości szyi osób siedzących w samochodzie. Łowczy towarzyszył carowi, gdy ten jechał odkrytym samochodem przez puszczę. Los chciał, że wcześniej jadący tą samą szosą samochód ciężarowy zerwał rozciągnięty nad nią drut, ratując życie carowi i łowczemu.

Na zakończenie każdego dnia łowów urządzano przegląd ustrzelonej zwierzyny. Nazywano go z niemiecka sztreką lub pokotem. Po kolacji myśliwi wychodzili przed pałac i podziwiali swoją zdobycz. Zwierzynę układano na lewym boku, pod rosnącymi tutaj starymi dębami. Na przedzie leżały sztuki ustrzelone przez cara, za nimi – zdobyte przez pozostałych uczestników polowania. Przestrzegano też hierarchii zwierzęcej. Każdy pokot otwierały żubry, następnie leżały jelenie, daniele itd. W przypadku, gdy ktoś ustrzelił drobną zwierzynę lub jakiegoś ptaka, sztuki te umieszczano od frontu, przed zwierzyną grubą. Całość przystrajano girlandami z gałązek dębowych i świerkowych.

Nadłowczy Józef Newerly ustawiał się przed frontem ułożonej zwierzyny, łowczowie natomiast zajmowali miejsce po jego lewej stronie. Z tyłu pokotu stali strzelcy z trąbkami, za nimi pozostały personel łowiecki oraz pałacowi robotnicy, ubrani w czerwone koszule. Trzymali oni w rękach latarnie, które oświetlały otoczenie. Wszyscy byli zwróceni twarzami do pałacu. Widowisko to obserwował nieco z dala tłum ciekawskich, złożony z miejscowych urzędników, przyjezdnej inteligencji, a także z mieszkańców Białowieży. Na przeglądy przybywali ludzie z bliżej i dalej położonych miejscowości – z Białegostoku, Grodna, Brześcia Litewskiego a nawet z Warszawy. Przyciągała ich przede wszystkim możliwość ujrzenia z bliska carskiej rodziny i wielkich książąt.

Z przeszklonego ganku pałacu jako pierwszy wychodził car z rodziną, a za nim jego świta i goście. W tym momencie zapalano pochodnie, umocowane na drewnianych słupkach, ustawionych w czterech rogach placu. Trębacze rozpoczynali sygnał powitania. Dostojni myśliwi zatrzymywali się przed ułożoną zdobyczą. Nadłowczy podchodził do cara i składał raport z ilości i rodzaju upolowanej zwierzyny. W chwili wskazywania przez niego kordelasem na poszczególne gatunki zwierzyny, orkiestra łowiecka odgrywała odpowiednie hejnały na ich cześć. Sygnały były wykonywane według zwyczaju przyjętego w Niemczech – na trąbkach typu pless.

Po zakończeniu ceremonii myśliwi podchodzili do ułożonej zwierzyny, sprawdzali celność swych strzałów i opowiadali szczegóły jej zdobycia. Car kończył oględziny podziękowaniem za wynik polowania i wracał do pałacu. Trębacze żegnali go marszem. Rozchodziła się także publiczność.

Po przeglądzie zwierzynę przekazywano preparatorowi, który w specjalnym pomieszczeniu oddzielał łby z porożem od tusz, wygotowywał je i następnie robił medaliony. Trofea te trafiały do pałacu lub były zabierane przez myśliwych. Tusze zwierzęce szły do lodowni. Młodsze kozły i dziki przeznaczano do pałacowej kuchni, a pozostała część była rozdawana wojsku, pracownikom administracji leśno-łowieckiej i chłopom. Niektóre partie mięsa odprawiano do Petersburga.

Brak jest oficjalnych danych o ilości ustrzelonej w 1912 roku zwierzyny. Wiemy jednak, że było wśród niej jedenaście żubrów.

Zwożenie ubitej zwierzyny.

Ciekawe, że broń, której Mikołaj II używał podczas tego polowania (dubeltówka i repetler), dziwnym trafem w 1931 roku znalazła się w posiadaniu jednej z firm prowadzących handel bronią w Warszawie. Wystawiono ją tutaj do sprzedaży komisowej. Dubeltówka była precyzyjnie cyzelowana, a ciężkie i masywne hebanowe szkatułki do broni miały bogate rzeźbienia. Artystyczne rzeźby widniały również na ich pokrywach, wykonanych z orzecha.

Carska rodzina i goście wyjechali z Białowieży 29 września, bardzo późnym wieczorem (godz. 11), kierując się do Spały. Pawilon kolejowy udekorowany został na tę okazję kwiatami i girlandami. Prowadzącą do niego aleję oświetlały rzęsiście tysiące lampek. Carską rodzinę odprowadzali książę Wiktor Koczubej, gubernator grodzieński, zarządca Puszczy Białowieskiej, dowódca brygady artyleryjskiej generał Krasowski oraz dowódcy pułków 4 ułańskiego charkowskiego i 11 dońskiego kozackiego im. hr. Denisowa. Książę Koczubej i gubernator Borzenko wręczyli bukiety żywych kwiatów Aleksandrze Fiodorownie i wielkim księżniczkom.

Na chwilę przed odjazdem w oknach pociągu pojawiły się sylwetki cara, carycy z synem i wszystkich księżnych. Tuż za carskim pociągiem wyruszył skład towarowy, w którym wieziono konie, pojazdy i obsługę. Do Spały najdostojniejsi myśliwi dojechali 17 września, przed południem.

Jak twierdził Pierre Gillard, nauczyciel monarszych dzieci, carewicz Aleksy podczas pobytu w Spale, na skutek jazdy powozem po wyboistej drodze, ponownie uderzył się i jego stan nagle się pogorszył. Pojawiła się krwawa opuchlizna pod pachą, która groziła przejściem w ciężkie zakażenie krwi. Z zachowaniem najwyższej ostrożności chłopca przewieziono ze Spały do Carskiego Sioła, gdzie rodzina spędziła zimę.

Polowanie w Białowieży bardzo spodobało się jednej z córek Mikołaja II – Tatianie. 4 października, będąc już w Spale, napisała list do swojej cioci, wielkiej księżnej Kseni Aleksandrowny, w którym z zachwytem relacjonowała: „W Białowieży było bardzo śmiesznie. Jeździliśmy z Papą na polowanie, Olga i ja. Maria z Anastazją były tylko dwa razy. Ja stałam na stanowisku dwa razy u Papy, raz u ks. Golicyna, raz u ks. Biełosielskiego i raz u Drentelna. Było bardzo pięknie”.

Pod koniec stycznia 1913 roku urządzono w Puszczy Białowieskiej polowanie dla księcia Monaco  Alberta I, który zabił wówczas dwa żubry. Car Mikołaj II jednak w tym polowaniu nie mógł uczestniczyć. Imperator planował urządzić we wrześniu następnego roku kolejne łowy, na które chciał zaprosić cesarza Wilhelma II. Przygotowania rozpoczęto w lipcu. Wydział hofmarszalski zajął się wynajmowaniem podwód, a dyrekcja kolei przygotowała wystrój pawilonu na carskiej rampie kolejowej. Przed pawilonem wyrosła sylwetka żubra, wykonana z kwiatów. Chór cerkiewny wyćwiczył jeden z utworów religijnych Piotra Czajkowskiego. Aż tu wybuchła wojna światowa i cały ten trud okazał się daremny. W październiku 1914 roku Mikołaj II podjął ważną decyzję, dotyczącą gospodarki łowieckiej na terenie Puszczy Białowieskiej. Była to reakcja na opinię nadłowczego Puszczy, którym był już wtedy Ewald Bark. W czerwcu 1914 roku nadłowczy przesłał do Głównego Zarządu Dóbr Apanażowych w Petersburgu obszerny referat, w którym skrytykował  niewłaściwy system hodowlany, uprawiany w Puszczy. Rozmnożona nadmiernie zwierzyna (w szczególności jelenie) zjadała wszystko, nie pozwalając na jakąkolwiek odnowę lasu. W referacie Bark domagał się przeznaczenia do odstrzału 3500 sztuk grubej zwierzyny, z wyjątkiem żubrów i łosi. Car zatwierdził zaproponowaną liczbę do odstrzału, wyznaczając termin jego wykonania do 1 lutego 1915 roku. Zadanie to, jak wynika z informacji łowczego Stefana Charczuna, zostało zrealizowane. Do bardziej nowoczesnej hodowli pozostawiono właściwe osobniki. Ustrzelone sztuki szybko zabezpieczano i transportowano do Petersburga.

 

Piotr Bajko