Powrót bieżeńców, Jerzy Sulżyk

Sześcioletnia Dominika, choć do torów, do stacji kolejowej w Syczach, jest z Moszczony Pańskiej zaledwie kilka kilometrów, nigdy wcześniej nie jechała pociągiem. Teraz siedzi od kilkunastu dni w towarowym wagonie razem z rodzicami i dwójką rodzeństwa, a skład wtacza się właśnie powoli na most nad rzeką, która wygląda jak morze. To Ob. Jedna z największych syberyjskich rzek. Ale pociąg, w którym jedzie mała Dominika, toczy się dalej. Zatrzymuje się dopiero nad kolejną wielką rzeką, której nazwa brzmi obco, niezrozumiale. Irtysz. Miasto nazywa się Omsk. To największe z miast, w którym przyszło Dominice mieszkać. 3800 kilometrów od rodzinnej Moszczony Pańskiej. Był rok 1915.

Sto lat później w Białowieży oglądam wystawę po tytułem „Bieżeństwo. Niezwykła historia zwykłych ludzi”. W miejscu, gdzie przed stu laty stał carski pałac, w którym pobywał Jego Wysokość imperator Rosji car Mikołaj II, człowiek, którego jedno słowo, jedna decyzja, skazała na tułaczkę po bezkresach Rosji prawie 3 miliony mieszkańców wschodnich guberni Cesarstwa, głównie prawosławnych Białorusinów i Ukraińców. Miliony ludzi stały się zakładnikami wojennych planów szalonych strategów, którzy swoim koncepcjom „spalonej ziemi” nie zawahali się podporządkować losów całych rodzin, całych wiejskich społeczności, dla których w jednej chwili zawalił się… cały świat.

Trzynaście tablic z fotografiami

Przez lata o historii bieżeńców nie wspominały podręczniki, nie mówiono o niej w szkole, regionalnych muzeach, w całej przestrzeni publicznej. Opowiadano w rodzinach. Zdania te napisała Aneta Prymaka-Oniszk, prowadząca internetową stronę biezenstwo.pl, która razem z Ewą Moroz-Keczyńską, kustoszem Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego przygotowywała wystawę. Każda tablica wprowadza nas w tamtą odległą rzeczywistość. Czyni to jednocześnie w racjonalny, uporządkowany sposób – podając fakty historyczne, źródła, relacje – ale i zarazem pobudzając emocje i wrażliwość oglądającego. To nie tylko urok archiwalnych, stuletnich fotografii oddziałuje na nas, ale przede wszystkim prostota, jasność i bezpośredniość przekazu utrwalonego przed laty obrazu, wzmocnionego bardzo sugestywnymi i trafionymi tekstami. Jedna z tablic ma tytuł: Niech bieżeńcy nie proszą o drewno na trumny, a obok niego widzimy zdjęcie z pogrzebu dziecka. Mała trumienka, białe koronki i leżąca w niej drobna postać. Nad nią smutne twarze kobiet. Z około trzech milionów bieżeńców jedna trzecia nie wróciła. Umierali dorośli i dzieci. Milion grobów pozostało w dalekiej Rosji. Trójkę starszych pochowałam w drodze, tylko ona mi została… To inny, kolejny tytuł.
Jak oni dali radę, nie mam pojęcia… To chyba najbardziej rzucające się w oczy zdjęcie tej wystawy. Dwójka dzieci, okutanych w ubrania, jakieś szmaty. Smutne oczy dziewczynki może siedmio-, ośmioletniej i chłopca w kufajce (kaftanie?) o zbyt długich rękawach. Patrząc na dzieci znajdujące się w trudnych, dramatycznych okolicznościach, w dwójnasób przeżywamy ten widok. Myślimy o naszych dzieciach albo o sobie, gdy dziećmi byliśmy. Wzruszamy się.
Zanim wszyscy weszli do muzeum, na zewnątrz w podcieniach, oglądali ekspozycję „Bieżeństwo (uchodźstwo) 1915. Wspólna historia”, przygotowaną przez Fundację Księcia Konstantego Ostrogskiego. Wystawa została skomponowana z archiwalnych zdjęć i dokumentów pochodzących z lat 1909-1923. Pokazuje, objaśnia, edukuje. I podróżuje: Białystok – Bielsk – Białowieża… Po to, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o tym zapomnianym fragmencie naszej historii.

w3
Sala konferencyjna Muzeum BPN z trudem mieściła wszystkich zainteresowanych. Zarówno wykłady, projekcja filmu, jak i spektakl, które przygotowano oprócz wystaw, cieszyły się niesłabnącym zainteresowaniem publiczności, która w Noc Muzeów tłumnie odwiedziła białowieską placówkę. Podczas wykładu Doroteusza Fionika przysiadłem na schodkach, bo nie było już wolnych foteli. Wcześniej podobnie było podczas wystąpień Anety Prymaka-Oniszk i wykładu przygotowanego przez dr. Andrzeja Nieuważnego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Odnosiło się wrażenie, że im więcej o bieżeństwie pokazywano i mówiono, tym większe budziło ono zainteresowanie.

Film

Jerzy Kalina swój film „Bieżeńcy” realizował w 1999 roku, gdy jeszcze można było porozmawiać z żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń sprzed stu lat.
Likieria Żuk, rocznik 1905. Taszkient. Najpierw byliśmy w Taszkiencie. Ale tam było niedobre powietrze, tam nasi ludzie umierali. Codziennie słychać było płacz…
Arseniusz Łuszcz, rocznik 1912. Moja matka zajechała do Rostowa. Z naszej wsi Koszele było tam dużo ludzi.
Nikita Kaczan, rocznik 1912. Te kacapy to bardzo dobroduszni ludzie. Witali nas: bieżeńcy, bieżeńcy… Dawali nam chleb, mąkę, bo sami mieli tego pod dostatkiem. Tam była bardzo dobra ziemia.
(…) Na Syberii nie było głodu. Dobrze tam żyliśmy. Ziemia była urodzajna. Najgorzej, że zima była bardzo długa.
Luba Bondaruk, rocznik 1912. Tam ludzie byli przyjaźni. Dbali o człowieka, o nas…
Oni przeżyli bieżeństwo. Zanim jeszcze dorośli. Doświadczyli tego obcego, niezrozumiałego świata, byli świadkami okrutnej, dzikiej przemocy czasu rewolucji i wojny domowej w Rosji. Pamiętam, jak moja babcia Dominika (rocznik 1909) opowiadała z zachwytem o bazarze w Omsku, o workach wypełnionych orzeszkami… Raj dla dzieci. A jak wybuchła rewolucja – wszystko zniknęło. Jej ojca bolszewicy o mało nie zabili. Prośby i krzyki jego żony: My czornoraboczyje, my czornoraboczyje! zdaje się powstrzymały egzekucję, a może przypadkowo rewolucjoniści nie byli za mocno pijani albo – kto wie? – może byli zbyt pijani… I tak mój pradziadek przeżył. I wrócili wszyscy do Moszczony. Do czego wrócili? Do ruin, trawy i zielska po pas, samosiejek zarastających pola.

P1250525

Spektakl

Grupa Teatralna z Muzeum Białoruskiego w Hajnówce przygotowała spektakl „Bieżeńcy”. Powstał on, jak powiedziała jego reżyserka i artystyczna opiekunka, Joanna Troc, na podstawie opowiadania Bożeny Demjaniuk, tekstu o. Grzegorza Misijuka oraz wpisów na portalu biezenstwo.pl. Czwórka hajnowskich licealistów – dwie dziewczyny i dwóch chłopaków – wcielili się w role mieszkańców białoruskiej wsi, których losem pokierowała wojna i bieżeństwo. W półgodzinnym spektaklu, granym w białoruskim dialekcie z okolic Hajnówki, mamy okazję przejść drogę, którą musieli podążać nasi przodkowie. Wojna, ucieczka, rewolucja, (niepewny) powrót do kraju, na ojcowiznę. Przedstawienie oparte na klasycznej formie okazało się bardzo trafione w swej prostocie, zrozumiałe i wzruszające. Potwierdziła to publiczność, która długo oklaskiwała młodych aktorów-amatorów i panią reżyser.

P1250550

Bieżeństwo.
Niezwykła historia zwykłych ludzi.

To opowieść o ludziach z podlaskiej wsi, wyrwanych ze swych domów i wysłanych na drugi koniec Imperium Rosyjskiego. Wrzuceni w wir wojny i późniejszej rewolucji, osamotnieni, nieprzygotowani. Jak sobie radzili? Co przeżyli? Wystawa w Białowieskim Parku Narodowym pozwala uczestnikom wydarzeń sprzed 100 lat opowiedzieć o swoich przeżyciach. [To]doświadczenie tych zwykłych ludzi stoi w centrum zainteresowania. Mogą tu sami przemówić: poprzez teksty źródłowe – wspomnienia i relacje oraz unikalne zdjęcia czasu bieżeństwa. Zwiedzający może poczuć ich emocje, lepiej zrozumieć przeżycia.
Nie było chyba do tej pory wydarzenia, które by w tak pełnej i urozmaiconej formie opowiadało o bieżeństwie, jak to, które w Noc Muzeów przygotowano w Białowieży. Bieżeńcy powrócili. I niech już zostaną.

w1

 

„Bieżeństwo. Niezwykła historia zwykłych ludzi”. Wystawa w Muzeum Białowieskiego Parku Narodowego, otwarta 16.05.2015
Ewa Moroz-Keczyńska, kuratorka wystawy (BPN) i Aneta Prymaka-Oniszk – autorka tekstów do wystawy (biezenstwo.pl)
Organizatorzy: Białowieski Park Narodowy oraz Nadleśnictwa Puszczy Białowieskiej: Białowieża, Browsk, Hajnówka, przy współpracy z portalem biezenstwo.pl
Cytaty pochodzą z tekstów umieszczonych na wystawie oraz ze strony internetowej biezenstwo.pl ■

9 Comments

Comments are closed.