Do niedawna jedna z głównych ulic Białowieży nosiła imię Olgi Gabiec – lokalnej liderki Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi, działającej w latach 1923-1938 na terenie północno-wschodniej RP. Nazwę tę nadano jeszcze w latach pięćdziesiątych, funkcjonowała ona zatem grubo ponad pół wieku. Dłużej niż trwało życie samej patronki. Uchwałę (nr XXXIII/172/17) o zmianie nazwy ulicy Olgi Gabiec na Pałacową Rada Gminy Białowieża przyjęła 29 sierpnia 2017 roku. W „Dzienniku Urzędowym Województwa Podlaskiego” dokument ten ogłoszono 4 września 2017 roku pod pozycją 3292. Uchwała weszła w życie po upływie 14 dni od jej ogłoszenia. Można więc rzec, że 19 września 2017 roku mieszkańcy ulicy rozstali się definitywnie z pozostałością okresu peerelowskiego.
Niektórych może to zdziwić, ale pamięć o Oldze Gabiec w czasach Polski Ludowej nie była jakoś szczególnie kultywowana wśród miejscowej społeczności. Jeśli wspominano o niej, to chyba jedynie podczas apelów poległych, odbywających się przy okazji obchodów niektórych rocznic państwowych. Olga Gabiec nie miała swojej izby pamięci, nie zapoznawano też dzieci w szkole z historią jej życia i działalności. Upływ lat stopniowo wymazywał tę postać z pamięci białowieżan.
Dzisiaj o Oldze Gabiec mogą powiedzieć cokolwiek tylko osoby powyżej osiemdziesiątki, ale w Białowieży zostało ich już niewiele. Natomiast dla tych, którzy osiedlili się tutaj stosunkowo niedawno, postać ta jest całkowicie nieznana. Świeżo upieczeni białowieżanie zwracali się do mnie czasem z pytaniem – kim była patronka ulicy? Gdy odpowiadałem, że komunistką, jedni patrzyli na mnie z niedowierzaniem, drudzy głośno wyrażali swoje zdziwienie.
Jest oczywiste, że Olga Gabiec nie wpisuje się już „złotymi zgłoskami” w obecny system polityczno-ustrojowy państwa, który zdecydowanie odrzuca komunizm i nie gloryfikuje jego orędowników. Zatem dlaczego tak długo zwlekano ze zmianą nazwy ulicy? Widocznie nikomu na tym specjalnie nie zależało. Białowieżanie to w większości ludzie starzy, którym najbardziej zależy na zdrowiu i spokoju. Nazwy ulic na pewno nie są tym, co by ich w jakikolwiek sposób nurtowało. Na pewno też część mieszkańców, która pamięta okres międzywojenny, nie postrzega Olgi Gabiec jako osoby zasługującej na ostracyzm. Ze zmianą nazwy ulicy wiąże się też konieczność wymiany szeregu dokumentów – i to chyba był najbardziej istotny powód w ociąganiu się z pożegnaniem patronki, bohaterki minionej epoki.
Bez względu na to, jak dzisiaj oceniamy życie i działalność Olgi Gabiec, nie da się zaprzeczyć, że pozostawiła ona swój ślad w historii Białowieży. Niejako „na odchodne” przypomnijmy jej życiorys, by nie pozostawała postacią nieznaną – tak dla żyjących, jak i dla tych, którzy przyjdą po nas.
Olga Gabiec nie była rodowitą białowieżanką. Urodziła się w 1905 roku we wsi Kiwaczyna, położonej na wschodnim krańcu Puszczy Białowieskiej. Jej rodzice, Izydor i Helena, gospodarowali na blisko siedmiu hektarach ziemi. Olga uczęszczała do szkoły parafialnej.
W sierpniu 1915 roku, gdy wojska niemieckie podchodziły już pod granice Puszczy Białowieskiej, władze carskie zarządziły przymusową ewakuację mieszkańców tych terenów w głąb Rosji. Domy i budynki gospodarcze wysiedlonych rodzin w większości zostały spalone. Rodzina Gabców również musiała opuścić swoją rodzinną wieś. Olga kontynuowała naukę w Rosji. Ukończyła 5 klas gimnazjum, co dawało jej uprawnienia do nauczania dzieci chłopskich. O wyborze przez nią dalszej drogi życiowej zadecydowała Rewolucja Październikowa, której idee całkowicie zawładnęły umysłem młodej dziewczyny. Brała ona aktywny udział w młodzieżowym ruchu rewolucyjnym.
W 1921 roku Olga wraz z siostrą i bratem wróciła ze Związku Radzieckiego do Kiwaczyny. Ich rodzice zmarli na uchodźstwie. Jedynym źródłem utrzymania rodzeństwa była ojcowska gospodarka, mocno zapuszczona.
Na Prużańszczyznę powracali także inni uchodźcy. Swoje rodzinne strony zastali już w granicach państwa polskiego. Zetknęli się z nowym ustrojem społecznym. Obowiązywał inny język, zmieniły się ukształtowane przez lata normy życia społecznego. Na domiar złego polskie władze na ogół postrzegały rdzenną ludność białoruską i ukraińską jako kłopotliwą pozostałość po zaborze rosyjskim. Napotykała ona na utrudnienia w zdobyciu lepszej pracy, wykształcenia. Takie traktowanie dość pokaźnej liczby mieszkańców tych ziem stwarzało podatną glebę do szerzenia wśród nich idei lewicowych, narodowowyzwoleńczych.
Rzecz jasna, że zastana sytuacja nie mogła też zadowalać Olgi Gabiec. W jej pamięci wciąż kotłowało świeże jeszcze wspomnienie o rozprawie robotników i chłopów rosyjskich z caratem i warstwami rządzącymi. Postanowiła działać. Nawiązywała kontakty z osobami myślącymi podobnie jak ona, zagłębiała się w literaturę komunistyczną, przerzucaną do Polski ze Związku Radzieckiego. Coraz mniej czasu poświęcała na pracę w polu, aż w końcu cały ciężar prowadzenia gospodarstwa spoczął na barkach brata. Olga rozpoczęła działalność polityczną. Często odwiedzała wsie leżące przy wschodniej granicy Puszczy Białowieskiej, jak Krynica, Biały Lasek, Rowbick, Chwałowo, Suchopol, a także Szereszewo i Białowieża. Towarzyszyła jej m.in. Julia Prokopczyk, jedna z uczestniczek ruchu rewolucyjnego w Rosji. Kobiety opowiadały o zmianach, jakie widziały w Związku Radzieckim. Przekonywały młodzież, robotników i małorolnych chłopów, że nie należy się niczego dobrego spodziewać po obecnych rządach i że jedyną drogą zapewniającą poprawę ich warunków życiowych jest podjęcie wspólnej walki chłopów i robotników z klasą rządzącą. Padały przy tym stwierdzenia, które właściwie negowały państwowość polską. Działaczki zresztą nie ukrywały, że najchętniej widziałyby Białostocczyznę w granicach Związku Radzieckiego (Olga miała ulubioną frazę: „Rassija ot Biełostoka do Władiwostoka”). Ludzie słuchali tych opowiadań i komentowali, każdy na swój sposób. Niektórzy mieli już okazję osobiście poznać „dobrodziejstwo” władzy radzieckiej i krytycznie odnosili się do słów młodych działaczek. Niemniej było dużo i takich, którzy poddawali się tej propagandzie.
Jesienią 1921 roku siostra Olgi – Helena, wyszła za mąż za Grzegorza Sikorskiego, małorolnego chłopa z Białowieży. Olga również postanowiła opuścić Kiwaczynę, tym bardziej że jej działalnością zaczęła się interesować policja. Zamieszkała w domu szwagra. Siostry wspólnie pracowały w polu, wspólnie też prowadziły dom. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży swojej części ziemi w Kiwaczynie kupiły kilka hektarów gruntów ornych w Białowieży. Gospodarka Sikorskiego powiększyła się, ale mimo to nie zapewniała pełnego utrzymania. Grzegorz musiał dorabiać ciężką pracą przy wywózce drewna z puszczy. Olga po pracy w polu oddawała się lekturze i działalności politycznej. Do zamęścia jakoś jej się nie spieszyło.
W połowie 1924 roku Olga Gabiec założyła w Białowieży pierwszą komórkę Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi. Jej członkami zostało kilku bardziej aktywnych małorolnych chłopów i przyjezdnych robotników. Następna komórka KPZB powstała niebawem w Kiwaczynie, do której Olga często wyjeżdżała, przewożąc prasę i organizując tam nielegalne zebrania. W Białowieży do pracy partyjnej Olga wciągnęła Sergiusza Pisarewicza, Antoniego Szpakowicza, Pawła Szpakowicza, Romana Borowskiego, Atanazego Turyka i Aleksandra Muzyrkę. Ich działalność oczywiście nie mogła ujść uwadze policji oraz zorganizowanej przez nią sieci informatorów.
27 września 1924 roku odbyły się pierwsze masowe aresztowania działaczy KPZB na Ziemi Hajnowskiej. W Białowieży aresztowano Olgę Gabiec, ale wkrótce ją wypuszczono. Od tego czasu zaczęto ją obserwować bardzo wnikliwie.
W 1925 roku miejscowy aktyw KPZB na tyle już okrzepł, że postanowił urządzić demonstrację pierwszomajową robotników i chłopów w Prużanie. Zrozumiałe, że nie mogło w niej zabraknąć Olgi Gabiec i jej współtowarzyszy. Według planu opracowanego przez Olgę, grupa białowieskich chłopów przeszła nocą przed 1 maja lasami do Prużany i tam połączyła się z innymi grupami, podążającymi z okolicznych wsi. Demonstracja pierwszomajowa udała się, mimo przeszkód ze strony policji.
Władze, zaskoczone i zaniepokojone wspólną demonstracją robotniczo-chłopską, postanowiły zlikwidować komórki KPZB w Białowieży i okolicach Prużany. W nocy z 2 na 3 maja 1925 roku Olgę Gabiec aresztowano. Aby uniknąć podobnego losu, dwunastu aktywistów z Kiwaczyny zbiegło do puszczy. Policja nie mogła ich wyłapać, zmobilizowała więc wszystkich gajowych i leśniczych do pomocy. Zarządzona obława nie przyniosła jednak rezultatów. KPZB-owcy rozbroili kilku gajowych i z bronią w ręku przekradli się przez granicę do Związku Radzieckiego.
Aresztowaną Olgę Gabiec przewieziono z Białowieży do Kiwaczyny. Tam policja spędziła rodziny osób, które przeszły do ZSRR i „pokazowo” je pobiła. Kilka osób po tej rozprawie przez dłuższy czas chodziło o kulach. Gdy po kilku dniach Helena Sikorska odwiedziła siostrę w areszcie, nie mogła jej poznać. Pobita Olga swych towarzyszy jednak nie wydała. Wraz z innymi aresztowanymi wywieziono ją później do więzienia w Prużanach.
Rozprawa przeciwko Oldze Gabiec oraz dziesięciu mieszkańcom Białowieży, oskarżonym o działalność komunistyczną, odbyła się w Sądzie Okręgowym w Białymstoku dopiero 16 sierpnia 1926 roku. Na salę sądową sprowadzono 42 świadków z Kiwaczyny, ale żaden z nich nie wydał oskarżonych. Sąd nie miał innego wyjścia, jak ogłosić wyrok uniewinniający. Niemniej oddał pod dozór policji wszystkich zasiadających na ławie oskarżonych.
Olga Gabiec wróciła do siostry i szwagra. Nigdzie nie mogła dostać pracy, nie chciano jej zatrudnić nawet w pobliskim tartaku. Wszędzie była traktowana jako „niebezpieczny element”. Codziennie musiała meldować się na posterunku policji. W domu Sikorskich każdego miesiąca dokonywano rewizji. Wzmogły się one po 1930 roku, gdy prezydent Ignacy Mościcki zaczął organizować w Puszczy Białowieskiej słynne polowania reprezentacyjne, w których brały udział osobistości z całej Europy.
Mimo dozoru policyjnego i regularnych rewizji Olga nie zarzuciła swojej działalności politycznej. Prowadziła ją we wsiach leżących na obrzeżu Puszczy Białowieskiej, m.in. w Jagodnikach i Nowosadach. Zorganizowała cztery nowe komórki KPZB: na Zastawie, w Stoczku, Grudkach oraz w tartaku „Gródek”. Poza chłopami i robotnikami wstępowała do nich również młodzież. Jeden z współtowarzyszy Olgi ujawnił po wojnie, że zebrania na Zastawie odbywały się wieczorami w jednej z chat przy obecnej ul. Polnej. Olga „mówiła spokojnie, każde wypowiadane przez nią słowo było przemyślane i zachęcające wszystkich do aktywnej działalności”.
Olga Gabiec razem z paroma swymi towarzyszami kierowała w Białowieży także działalnością Białoruskiej Włościańskiej Robotniczej „Hromady” – masowej organizacji chłopskiej, która na Ziemi Hajnowskiej powstała w 1925 roku. Pomimo licznych przeszkód i utrudnień białowieski ośrodek „Hromady” był bardzo żywy i pomysłowy w stosowaniu różnych form pracy propagandowo-agitacyjnej, kolportażu druków, w organizacji zebrań, wieców protestacyjnych itp.
W 1928 roku w Białowieży zorganizowany został Komitet Rejonowy KPZB. Pierwszym sekretarzem KR KPZB była Olga Gabiec, po niej funkcję tę wykonywał Jakub Gulko (1930-1931), Szloma Kosowski (1931-1933), a następnie znów Olga Gabiec (1933-1937).
W 1937 roku szeregi KPZB w Białowieży zasilił młody mężczyzna – Mikołaj Miśkiewicz (syn Mikołaja). Prawdopodobnie była to „wtyczka” policji. Miśkiewicz po krótkim okresie członkostwa wydał wszystkich członków KPZB, których zdążył poznać. W grudniu 1937 roku Olgę Gabiec znowu aresztowano pod zarzutem prowadzenia propagandy komunistycznej, a wraz z nią m.in. Atanazego Bajko, Adama Białka, Leona Bojara, Jana Buszko, Bolesława Dorota, Edmundę Gielingową, Szlomę Kosowskiego, Aleksandra Lacha i Aleksandra Zieleniuka z Białowieży, Cyryla Smoktunowicza z Pogorzelców, Jana Rubla z Kiwaczyny, Aleksandra Ulezło z Białego Lasku oraz Felicję Kemer z Hajnówki, którą jednak po przesłuchaniu wypuszczono. Aresztowanych po trzech miesiącach zwolniono. Na drugi dzień po opuszczeniu aresztu Olgę aresztowano ponownie i zabrano do Bielska Podlaskiego. Drastycznymi sposobami próbowano wymusić na niej zeznania. Podłączano ją do prądu elektrycznego, wbijano igły pod paznokcie, ściskano palce drzwiami. W końcu sfotografowano ją do kartoteki przestępców politycznych i zwolniono. Olga znów trafiła pod dozór policji, codziennie musiała meldować się na posterunku. Trwało tak do 9 czerwca 1938 roku, tj. dnia, w którym odbyła się sesja wyjazdowa białostockiego Sądu Okręgowego w Białowieży.
Prokurator domagał się dla Olgi Gabiec surowej kary. Sąd skazał ją na 4 lata ciężkiego wiezienia. Pozostali otrzymali wyroki po 2 i 3 lata więzienia. Część z nich uniknęła odbywania kary, korzystając z dobrodziejstwa ogłoszonej w tym czasie amnestii. Dwóm osobom skrócono karę o połowę.
Olga trafiła do więzienia w Białymstoku, w którym zapadła na gruźlicę. W 1938 roku KPZB-owcy, na wieść o rozwiązaniu partii, postanowili zachować całą jej strukturę i dalej prowadzić działalność nielegalnie. W lutym 1939 roku przystąpili oni do strajku solidarnościowego, popierając strajk robotników drzewnych w Hajnówce.
We wrześniu 1939 roku, po zajęciu Białostocczyzny przez Armię Radziecką, Olga Gabiec opuściła więzienie. Pomimo złego już stanu zdrowia włączyła się aktywnie do pracy społeczno-politycznej. Wkrótce została sekretarzem Sielsowietu w Białowieży. Latem 1941 roku miała jechać do sanatorium na Krymie, dokąd otrzymała skierowanie, ale w związku z napaścią 22 czerwca Niemiec na ZSRR, do wyjazdu nie doszło. Olga wraz z aktywistami z Białowieży – Romanem Borowskim, Mikołajem Wołkowyckim, Włodzimierzem Szachalewiczem, wyruszyła na wschód. Zatrzymali się w uroczysku Nikor, gdzie ukrywali się przez miesiąc. 22 lipca 1941 roku Olga postanowiła wrócić do Białowieży, pod zmienionym nazwiskiem: Zoja Bejcowa. Razem z nią do Białowieży przedarli się dwaj żołnierze radzieccy, którzy po otrzymaniu posiłku schronili się ponownie w lesie. Olga miała zostać łącznikiem między partyzantką radziecką a mieszkańcami Białowieży.
Rankiem 23 lipca do domu, w którym nocowała Olga, wdarli się niemieccy żandarmi. Wydał ją któryś z sąsiadów. Razem z Olgą aresztowano męża jej siostry – Grzegorza Sikorskiego oraz wychowanka Sikorskich – Jana Gabca. W tym samym czasie w Białowieży aresztowano kilkunastu innych działaczy komunistycznych. Przez prawie dwa tygodnie hitlerowcy poddawali ich najbardziej wyszukanym torturom, chcąc uzyskać dane o partyzantach radzieckich. Torturowani znosili cierpienia z męstwem – nie zdradzili nikogo.
Hitlerowcy, przekonawszy się w końcu, że z Olgi Gabiec niczego nie uda się wyciągnąć, wywieźli ją 2 sierpnia 1941 roku do żwirowni w Pererowie koło Białego Lasku (obecnie na terenie białoruskiej części Puszczy Białowieskiej) i tam rozstrzelali. W trzy dni później, 5 sierpnia, do tej samej żwirowni przywiezieni zostali pozostali aresztowani. Rozstrzelano wówczas Grzegorza Sikorskiego, Jan Gabca, Jana Kozaka, Romana Borowskiego z siostrą, Zoję Szpakowicz, Lidię Waszkiewicz, Midzikówną, Fidrukową i kilka innych osób.
***
Do konieczności zmiany nazwy ulicy Olgi Gabiec mieszkańcy podeszli ze zrozumieniem. Emocje pojawiły się dopiero przy wyborze nowej nazwy. Na posiedzeniu Rady Gminy 8 sierpnia 2017 roku udało się przyjąć uchwałę tylko o przemianowaniu ulicy gen. Aleksandra Waszkiewicza na ulicę Stoczek. Ulica Olgi Gabiec „padła” dopiero trzy tygodnie później. Spośród kilku propozycji (m.in. ks. Konstantego Bajko, Trakt Królewski, Władców Puszczy) większością głosów wybrano nazwę: Pałacowa. To na pamiątkę istnienia w Białowieży pałacu carskiego. Któryś z przeciwników nowej nazwy skomentował krótko: „przeszliśmy od komunizmu do caratu”. Inny znów przestrzegał, aby nie pomylić się i w dokumentach nie zapisać: „Pajacowa”. No cóż – jak to ludzie!
Piotr Bajko