Tamara Bołdak-Janowska. Biełaruskaja biada

1. Ci biełaruskaja biada baćkoŭ heta pryczyna ŭciakannia ad usiakaj biełaruskaści? Aby chuczej i aby dalej? I dziekolwiak? Nidzie szczaścia ni nojdziam, jano ni walajacca pad nahami i ni lotaja pierad nosam. A czużoho szczaścia ni ŭkradziesz, nawat jak budzia chaciecca ŭkraści. Dy i czuży sposab żyćcia heta heta ni takoja wielkaja szczaścia. Jeśli wyjadziam za hranicu, musim pryniać czuży sposab żyćcia, nawat kali tam budzia nasza mieńszaść. Dumaju ab hetym, bo sama chaczu ŭciakać. Ali ja ni ad biełaruskaści. Ja ad miesca, dzie biełaruskaści maja znoŭ ni być, jak u manalitnaj kamuny. Aficjalno maja ni być, u mediach, ab czom pisza nasz Redaktar. I znoŭ każu: jakaja szkada, szto ni pabyli ŭ hety hod ŭ Naraju, a heta zaŭsza byŭ nasz bahaty dzień. Nasza bahactwo heta my. Ali niachaj żywie Naraj.

Ni mahu zabycca taho, szto kaliś napisaŭ Sakrat, hledziaczy pa ŭnukach, jakija wiasioło hulali pierad jaho waczami siarod kwietkaŭ na bałoci. Jon z bolom napisaŭ, szto jaho maci musiała iści pracawać ŭ wosim hadoŭ. U wosim hadoŭ – paŭtaryŭ. A tut, u strasznuju kamunu, maleńkija dzieci zanimalalisa tym, czym pawinny zanimacca dzieci: hulnioju. Dobraja, jasnaja, biezturbotnaja dziaciństwo! Druhaja sprawa: wyrastali z nas, tak szczaśliwych i biesturbotnych, ni wielmi adkaznyja ludzi, i adkaznaści musiali nawuczycca, i wuczylisa. Ali szczaśliwaja biesturbotnaja dziacinstwo jak powad paźniejszaj bezadkaznaści ni aznaczaja, szto dzieci pawinny ciażko pracawać i tady buduć adkaznymi. Ali my i tak jaszcze doŭho dumali, szto z razbałowanych dziaciej biez nawyku pracy wyrastajajuć biezadkaznyja darosłyja, i my ab takich darosłych hawaryli: piaścia. Naszym dzieciam trebo było jak najchutczej daraśleć i z małoho pracawać na haspadarkach razam z baćkami (i ab hetym hawaryŭ Sakrat).

I tak ja ni mahu zabycca słoŭ Sakrata, bo maja maci taksamo musiała iści pracawać jak joj było dziewiać hadoŭ, a paszła da ciażkaj pracy. Jak jany wiarnulisa z bieżenstwa, ta mieli tolki ziamlu. Ni było chaty, ni jady, ni adzioży. Jaje maci, a maja baba, płakała, ali wysłała dzicia da bahatych palakoŭ u Wiarabjach, kaby jim niańczyła dzieci i spratywała jich dom, i karmiła żywinu adno za jeżu, za kubak małaka i kusok chleba. Jakraz heta siamja była ŭrednaja, pieradusim baby tam byli ŭrednyja. Raz dali pajeść dobro, a druhim razam tolki kusok chleba. Dobro, kab choć dali dobro pajeść czeraz dzień. Jany liczyli darosłym heta czużoja dzicia i wymahali adkaznaści darosłaho. Tak czy siak, tady my liczyli, szto waśmihadowaja dzicia ŭże darosłaja i moża pracawać u czużych, a musowo, kali ŭ chaci jeść jaszcze mieńszyja dzieci, i na ŭsich hroszaj nima, jak ni starajsa. Nima wychadu. Ciażkaja było nasza żyćcio. Moj dzied, a jaje baćka, zhinuŭ na bieżanstwie, a jon byŭ marak-rybak. Niszczaśliwo ŭpaŭ pad karabiel, nadzieŭszysa padbarodkam na zairżawiełuju szrubu. Doŭho pamiraŭ, muczyŭsa, a jakraz była rewalucja, trudno było najci lekara. I jaje maci astałasa adna z maleńkimi dziaćmi. Upiarod z baćkam-marakom żyłoso im dobro, nawat bahato. Maraki-rybaki dobro zarablali, ni chacieła za niszto żyć u Rasieji, i wiarnulisa da Zubkoŭ. Doŭho, doŭho waroczalisa. Ziamli mieli mnoho, ali szto z joju rabić hołymi rukami? Usio było raskradziana, razam z chataju. Jak ja maju szto mieć u takoj sytuacji?

Kali maja maci padrasła, zaniałasa tarhoŭlaju, a heta była tady praca wielmi prybytkowaja, a małodszy brat, jakoho patom zabili Niemcy (jamu tady było tolki siamnaccać hadoŭ), zaczaŭ haspadaryć, zawioŭ pczołaŭ, lubiŭ hetu haspadarskuju pracu i ŭ nijaki horad ni chacieŭ. U czużoj małaciłcy zhinuła im maci, maja baba. Maja maci z bratam, a jany żyli drużno, wielmi lubilisa, pastawili charoszuju nowuju chatu, jakuju ŭ druhuju wajnu razwalili niamieckija bomby. Maci stała żyć u chaci starszaho brata, ali jon zawioŭ swaju siamju i zrabiłaso ciesno. Ja pisała ab hetym, ali cipier znoŭ zbiraju staryja fakty, kab spytacca: jak ja maju szto mieć u takoj sytuacji? Jaszcze paŭspaminaju dla hetaho pytańnia. Jeśliby ni było bieżenstwa, jeśliby Niemcy ni zabili małodszaho brata maciary, jeśliby niamieckija bomby ni zrujnawali jich nowaj chaty, ja hetu chatu miełaby da siońnia, i majo żyćcio, i życcio majej maciary wyhladałaby zaŭsim inaczaj. I jaje małodszy brat żyŭby jaszcze doŭho i dobro haspadaryŭ by, i znoŭ byli b bahatyja, jak jich dziedy na paczatku swaho żyćcia.

Siamja baćki taksamo straciła ŭsio ŭ wajnu ŭ Warszawi, i Wilni, i pad Haradnioju, a ŭpiarod żyli dobro, wielmi dobro; wielmi bahatyja byli. Najhorsz, kali polityki pazmianiali hranicy, dy jaszcze jich pazamykali, tady swajaki baćki dy blizkija paastawalisa ŭ Horadni, i dalej, i z jimi bolsz ni było nijakaho kantaktu. I paastawalisa swajaki i blizkija baćki u Piaciarburhu, jaki zmianiŭsa na Leninhrad, i tak samo razarwalisa ŭsiakija kantakty praz toja, szto hranicu szczylno zakryli. Stali żyć ŭ zubkoŭskaj chaci, jakuju padaryŭ jim dobry czaławiek za toja, kab jany apiakawalisa jich dziadźkaju, ślapym inwalidam. U ’43 maje baćki pażanilisa i stali żyć ŭ kaszarcy za Narejkami. Aboja pracawali na kaleji. Dobro, szto mieli chatu i pracu. Ali nijakoj kampiensacji za wajnu ni dastali, bo mieli chatu (ni swaju ż, a ŭsio ż taki chatu, kazionnyju, i pracu). Prabaczcie, ali jaszcze raz piszu ah hetym, kab jaszcze raz spytacca: jak ja maju szto mieć ŭ takoj sytuacji? Jeśli sztoś majam, ta majam ad baćkoŭ, a na peŭno chatu majam, jeśli jany mieli, i jeśli patom ni budziam za hetuju chatu swarycca z radnioju, bratam ci siastroju. Ci ni tak? Ja była adna ŭ baćkoŭ i ni miełaby z kim swarycca ab chaci – chata byłaby maja. Mój bracik pamior ŭ wajnu, a jeśliby jon żyŭ, my byliby zhodnyja jak maci z swaim bracikam. Swajeju pracaju ŭ nasza stahodździe, jeśli my ni zładzieji, możam mieć toja, szto ja maju, kwateru, stary samachod. Heta i tak mnoho. Za kniżki płaciać u naszaja stahodździa tolki majnstrymawym machlarom i tryndołam.

Piszu heta, bo ŭsio czuju ad mnohich, a pierad ŭsim ad maładych, szto być biełarusam aznaczaja być biednym, a ad hetaho trebo ŭciakać jak najdalej i trebo hetaj biełaruskaj biady baćkoŭ ŭstydacca. Czaho ŭstydacca? Szto czużyja bandyty zrabili nam adnu i druhuju wajnu, razbambioryli chaty, pazabiwali maładych bratoŭ, baćkoŭ? Ceły czas ŭsiakija bandyty wyhaniali nas z chataŭ, palili chaty razam z ludźmi i dziaćmi, palili chlawy z żywinaju, prahaniali nas z miesca na miesco, ni pazwalali wuczycca bez zmieny tojesnaści i wiery. Dobruju ziamlu zamianiali na horszuju i zusim nikudysznuju. Adbirali ziamlu i les. My ŭsio tracili praz czużych bandytaŭ. I mianiali ajczynu. I nikoli ni nachodzili praŭdziwaj ajczyny, i ni mahli jaje sami dla sibie stwarać, bo heta my lażymo pamiż macarstwami, a adno jano ceły czas macarstwo, a druhoja było macarstwam i zachoŭwaje macarstwowy pohlad, abo taki pohlad z jaho wyłazić ŭ palitykaŭ (my ad mora da mora; my nacjanalisty i pradukujam etniczny szawinizm). Ajczynaŭ było ŭ nas mnoho. Hetyja ajczyny, jich palitycznyja bandyty, piarasiakali nas hranicami i naszyja majontki astawalisa ŭ czużych ajczynach. I my jich patracili nazaŭsiody. Niby heta znajam, ali jakoś ni ŭwachodzić nam u hoławy, ad czaho my tak biadnieli. Wykidwajam z pamiaci. A naszaja biada należyć da nas. Nawat ni toja, szto biada, tolki abiadnieńnie.

My hladzieli, jak pałychajuć ahniom naszy cełyja wioski. Jak ja maju szto mieć u takoj sytuacji? A czaho maju ŭstydacca?

Czaławieczaja bahactwo tak samo śmiartelnaja, jak i sam czaławiek, dy i toja bahactwo chutczej pamiraja.

Baćki ni chacieli bahacicca na trafiejach u wajnu, jak rabili heta mnohija. Chto natrafiejiŭsa, toj mieŭ – ja znaju, ali ci heta napraŭdu dastojny sposab na bahactwo? Ja tak samo ni chaciełaby bahacicca na czużom niszczaści, ci ŭ wajnu, ci ŭ mirny czas. I jak ja maju szto mieć z takim pohladam, jaki ja liczu dastojnym?

Wierszy pra biednaho. U adnym esse ja prypomniła słowy Ansersena, szto dobry paet baczyć biednych ludziej i ni chwalicca, szto sam bahaty, jeśli bahaty ci zbahacieŭ na bahataj żoncy abo na bahatym mużyku i żywie ŭże ŭ willi. Dobry paet baczyć, szto bahactwo śmiartelnaja, jak i sam czaławiek, i jon apawiadaja rok i żyćcio zwykłaho czaławieka, czasto biednaho, taż z winy druhich, z winy bandytaŭ, czasto kazionnych, dy i tamu, szto sam zachwareŭ, abo ŭsio zabrałi jamu bandyty czużoj wajny. Prypomniła, szto taki samy byŭ Beckett u swajich teatralnych scenkach. Jon żyŭ ŭ domie dla biednych i biazdomnych, i ni chacieŭ Nobiala. I ni chacieŭ piarajażżać ŭ bahatuju chatu. Jon ni chacieŭ stracić ważnaści słowa i naczać dureć, bo ŭże maja mnostwo hroszaj.

Takim dobrym paetam jawicca da siońnia Rilke. Jon napisaŭ „Knihu biednaści i śmierci” i knihu „Pieśniaŭ” pra biednych, starych i chworych, na jakich nichto ni chocza ŭziracca, jakim nichto ni chocza pamahczy żyć. Heta wielizarnyja wierszy na naszaj ziamle i druhich takich wielizarnych ni budzia ŭże nikoli ŭ mużykoŭ. Ciapierasznija paety-mużyki pakinuli czaławieka. Dla jich ważno adno: jak sibie jak najdarażej pradaci, tamu piszuć aby szto, kab tolki padabałaso sponsaru. Palotywajuć na mnohich słowach jak adurełyja, a hety słowy niczoho ni znaczać, jany pustyja i jich zamnoho. Heta tolki zabawa. A paezija heta nie zabawa.

Ja piarakłała na prastuju mowu wiersz Rilke „Karta tytułowaja” (z Pieśniaŭ). Praŭdziwyja czytaczy jaho znajuć, ali jaszcze nichto jaho ni czuŭ na prastoj mowie. Musim da czahoś wielkaho prymierywacca. Prymierymsa na paczatak da „Karty tytułowaj”. Piarakłała i tamu, szto hety paet lubiŭ usio, szto „ruskaje”, i dobro ŭsio ruskaje paznaŭ, i ni rabiŭ sabie amputacji z taho, szto ŭschodniaja, ali ab hetym skażu za chwilinu. Cipier zamiast u Naraju, ja każu hety wiersz tut.

Kartka tytułowaja

Bahaty i szancor
ni cikawiać nikoho,
i pierad nikim
ni musiać pradstaŭlacca.
Ali biednyja maŭczać ni mohuć,
musiać kazać: ja zrabiŭsa ślapy

Abo: bliżejuć woczy
da poŭnaj ślepaty
Abo: jak ża pryszparywaja
minie dola
Abo: maju chworaja dzicia ŭ domu
Abo: o, tut minie parezali i zszyli…

Zabraknia słoŭ,
kab apawieści wialiczyniu niszczaścia.

I śpiawać musiać,
bo druhija swajej darohaju
iduć, i jich mylajuć jak pradmiety.

Zdarycca jim zaŭsim nikiepski śpieŭ.

Papraŭdzi ludzi dziŭnyja jakijaś,
bolsz padabajacca im kastrataŭ
chor chłapieczy.

Ali Boh doŭho ŭsłuchoŭwajacca
ŭ tamtoj ża hołas,
kali jamu abrydnuć śpiewy
hetych pakaleczanych.

Hety wiersz możam uziać da sibie. Na toja i jeść wielkija wierszy, kab ich brać da sibie, a ni na toja, kab piarakanacca, szto tam sabie aŭtar wydumaŭ i ŭzdrohnucca ad jaho debilizmu, i ŭciaczy ad jaho wierszaŭ. U ciapierasznich wierszach, ci polskich, ci biełaruskich, ja naohuł ni nachodżu suświetnaho razmachu, jak u Rilke. Kali hety wiersz czytajasz, każdamu praŭdziwamu czaławieku (z sercam) płakać choczacca. Ci czytacz budzia ŭstydacca roku hetaho czaławieka, jakomu tak spaczuwaja Rilke? I jakoho liczyć praŭdziwo bożym czaławiekam?

My ni znali choraŭ chłapieczych kastrataŭ, ab czym haworyć Rilke ŭ astatnich słowach wiersza. Jaho słowy adnak ni majuć adno literalnaho znaczeńnia, możam padumać ab tych, jakija sibie abkusywajuć z praǔdziwaści, szczyraści za moładaści, kab piszczać toja i tolki toja, szto jakaby modnaja, nawat kali heta sztucznaść i niszczyraść.

U naszym uschodnim chryścijanstwie ni było tak pakaleczanych chłopcaŭ, ta ż dziaciej. Naszto? Kab słuchać hałasoŭ, jakich sam Boh ni prydumaŭ? My kastrawali parszukoŭ, nazywajuczy heta lahczańniem. Lahczać naszych świniej trebo – hawaryli. Prychodziŭ majściar ad lahczańnia i lahczaŭ. Wiaraszczali naszy parszuki jak aszalełyja. Ci heta nasza słowo „lahczać” ad taho, szto parszukam rabiłaso lahczej bez jajcaŭ? Parszukowyja jajca zjadali sabaki abo i katy paprowabali. Moża i pacuki. Abo dzieś walalisa ŭ jakojś pamyjnaj jamie.

Ali trebo wiedać, szto ŭschodnija cerkwy nie ŭsie byli wolnyja ad lahczańnia chłopacŭ. Kopckaja carkwa zanimałasa hetaju strasznaju rabotaju, manachi kopckija. I ni ŭsie papy rymskija heta pachwalali, chacia choraŭ kastrataŭ słuchali. Kliment VIII pazwoliŭ, a Kliment IX zachaplaŭsa kastratami i stwaryŭ cełuju jich fabryku, i ŭstanaŭliwaŭ dla jich opiery. Tolki ŭ 1920 hadu jeŭrapiejcy piarastali lahczać chłopcaŭ dla jich hałasoŭ, szto ni spraŭdżałaso ŭ ŭsich, bo na sto pakaleczanych chłopcaŭ tolki troch-czatyroch mieło patom bliściaczy hołas. A heta ŭsio praz toja, szto baby mieli maŭczac ŭ chramach i kastraty mieli jich zastupić u śpiewach. Tak szto niby to cywilizawanyja jeurapiejcy piarastali tak kaleczyć ludziej na ni tak daŭno, a pierad hetym ŭpiarod zabaraniŭ kastracji Napaleon, ali sprawa jaszcze ciahnułasa. Irena Bieńkowska u pracy „Przedstawienia teatralno-muzyczne na dworach magnaterii litewskiej w połowie XVIII wieku” zamiaczaja, szto ŭ siadzibie Hieranima Flaryjana Radziwiłła pajawilisa kastraty, śpiawali jamu, ali jon jich ściahiwaŭ z zahranicy. Kastrat Hüfferding śpiawaŭ jamu. U hetaho Radziwiłła byli i śpiawajuczyja żanczyny, bo jon lubiŭ teatry i ŭsiakija teatralnyja ihry.

Ci hety wiersz Rilke chtoś pia­rakładaŭ na na literaturny biełaruski? Ni znaju. Ni najszła ŭ Internecie. Niachaj jon tut pażywie chwilinu na prastoj mowie. Mnie zdajecca, nawat ja ŭpeŭniana, szto jaho czuja maja maci, a jana tak ceniła prastuju mowu. Maci daŭno ni żywie, ali czamu jana mnie śnicca z nowym licom, biez marszczynaŭ, zdarowaja, biez kulbaki, i haworyć da minie całkam nowyja słowy? Ja znaju, heta maji mozhi tak pracujuć, heta maja pamiać prybiahaja da minie takimi wobrazami, i niachaj tak budzia. Ali i tak niachaj budzia, szto jeśli jana tak sidzić ŭwa mnie, znaczyć żywie. Ja hety wiersz praczytaju dla jaje wuszej. Budu hladzieć na jaje partret i budu czytać na prastoj mowie. Niachaj heta budzia chatniaja teatralnaja scenka, jakoj ja ni zaihrała ŭ Naraju 2017. Czujacia? Płaczacie? Zapłaczcia. Serco zrobicca lepszym.