Spadar Łukaszenka, ja Wam sztoś raskażu na prastoj mowie, jakaja stała mnie darahaja. Joj zaŭsza było bliżej da polskaj mowy, czym da rasiejskaj. A ŭ Was mowa cełasno abrusieła. Ja Wam raskażu pra nasza byłoja, pra stary akacapszczany stoł i pra seks. Czytajcia, i hlańcia, szto możno apawiadać na prastoj mowie. Prastaja mowa heta ni trasianka. Heta biełaruskaja mowa biez pana, jaki wymachwaŭby z nahajkaju ŭ ruce: hawary tak, a ni tak. Czamu ż heta ni możam apawiadać pra ŭsio na mowie, jakoju hawaryli, buduczy dziaćmi? Choć ad czasu da czasu, jak ja? Możno jaje raźwiwać, na joj pisać i hawaryć. Wy skazali, szto sztoś razumnaja skazać można tolki na rasiejskaj i na anhielskaj mowie. Na kożnaj sławianskaj mowie możno hawaryć razumno, Spadar, a jich mnoho, ni tolki rasiejskaja. Na anhielskaj? Ci Wy adureli, Spadar? Sławianie majuć swaji mowy. Czamu ż heta Sławianie musiać hawaryć pra sibie na anhielskaj mowie, kali majuć swaji słowy i swaji litery, dy roznyja alfabety, adny dla nas zruczniejszyja, druhija mieńsz? Możno wybirać, jany ż suisnujuć, a my ż ludzi raznaj sławianskaj kultury, a ni adnoj – nasza terytoryja heta styki raznaj kultury i raznych alfabetaŭ, jakija my dobro razumiejam. Anhielszczynaju zastupać sławianskija mowy? Hetak mohuć rabić tolki tubylcy neafity, jakija ni adczuwajuć, szto jana heta ahresija czużoj kultury. Ahresija, ni szto druhoja. Najhorsz, kali robim trasianku anhielszczyny z naszymi mowami, a nasza mowa robicca lakalszczynaj, abaryhiennaj damaŭszczynaj. Polskija emihranty majuć takuju trasianku: poglisz. Ale my na swajom miescy, ni ŭ emihracyji i nijaka trasianka, jakajaś bellisz-srellisz nam ni patrebna. Prastaja mowa heta biełaruskaja ŭ adnom z jaje likaŭ, a jaje likaŭ mnoho, tamu jaje trudno nawuczycca. Trudno? Jaje trebo stwarać, bo ŭ jaje mnoho swabody, a heta rozkasz dla razuma, heta jaje świeżańkaść. Jana daje mahczymaść prawierki, ci nasz razum zmoża stwarać ŭłasny styl, majuczy razkosznuju wolu i biezlicz leksyki, i niemaiwiernuju siłu mowy dla słowaŭtwaralnaści. Da pracy, kaliśniejszaja dzicia! I ja, i Wy, Spadar.
Ja naradziłasia ŭ niceły hod paśla wajny i ŭ nas ni było tady ni stała, ni kała, ni dwara. Ŭ abojich baćkoŭ ŭsianiutko zabrała wajna. Pierad ŭsim jich chaty i kwatery. Baćko źbiŭ z jakichś belkaŭ czasowy krywy stoł na krywych kryżakach i takija czasowyja taburetki. Patom kupiŭ nasz arechawy wielizarny razkładany stoł, jaki da sich por piarachowywaja maja daczka ŭ chaci ŭ Narejkach. Szkada wykidać. Kupiŭ kruhławyja arechawyja kresła. My tady żyli ŭ kaszarcy, carskaj jaszcze murawancy. Ja była zaŭsim małaja, ali ŭsio pomniu. Z czasam i ŭ kuchni pajawiŭsa nowy stoł z biełych toŭstych dosak, zroblany praz maho dziadźku Tolika; stoł z toŭstymi nahami i hłybokimi szufladami. Hety sam dziadźko zrabiŭ nam czatery taburetki z dyrkami, kab jich lahczej było brać ŭ ruki i pierastaŭtalać. Rucznaja rabota. Ja jaje lublu. Baćko pamalawaŭ jich biełaju śmiardziaczaju emaljaju, jakoj ŭże nima ŭ pradaży. Jana sochła praz sutki, dy jaszcze daŭżej. Baćko siarjozno prykazaŭ ŭsim, pahrażajuczy palcam, kab ni siadali na hetyja taburetki, pakul ni wysachnuć, a hawaryŭ heta siedziaczy na świeżo pamalawanaj taburetcy. Kali ŭstaŭ, paczuŭ ciażar taburetki z zadu – jana prylapiłasa. I kryknuŭ: o ż twaja mać! I pahrażajuczy palac ŭcisnuŭ ŭ kułak i zahraŭ jim na swajom łobi piesiańku: szto ty robisz! Leć adarwaŭ taburetku ad kalajowych hanawicaŭ. I stwaryłasa sytuacja rychtyk z filmu „Padstryżyny” na asnowie apawiadańnia Hrabala, dzie pajaŭlajacca padobnaja scenka. Usie stali rahatać, najhałaśniej ja. Baćko ni moh nijak paczyścić hanawicaŭ, nawat rastwaralnikam, i jich wykinuŭ, złosny na jich i na majo rahatańnie. Ja heta ŭże apisywała, ali ni na prastoj mowie.
U nas biełaruskich i wiaskowych ni całkam prapaŭ panteizm. I jon ni prapaŭ ŭ tych miastowych, chto wyras ŭ wioscy, jeździć ŭ swaju wiosku i jaje ceły czas pamiataja. Pamiataja dzikuju wysokuju hruszu, jaka zaŭsza stajała adna pamiż mnohich pałoskaŭ i sypała maleńkimi hruszkami, katoryja mianialisa ŭ sałodkija hniłki, a my jich jeli, biaruczy pryharszczami. Chto jaszcze siońnia znaja sałodki smak hniłkaŭ? Siońniajszyja kuplanyja hniłyja hruszy ad razu horkija. My pad hetaju hruszaju siadali ŭ jaje chaładku, apiralisa ab jaje toŭsty lohko nahrety stwoł, padściłajuczy staranno złożanaju lnianuju radziużku. Dla nas ŭsio było żywoja, nawat wiaczerniaja ciamnata, zima i wiasna. Jany: prychodzili. U sławianskich mowach piarachawałaso dla jich słowo „prychodzić”. Przychodzili naszy bahini ŭ wyhladzie wiasny ci wosieni. My ich witali jak haścichaŭ na naszych padworkach, ŭ chatach, na palach.
Wiadomo, byli plotki ŭ wioskach, ali jany tyczylisa raspaskudżanych życharoŭ, niraszliwych babaŭ. Ich brali na jazyki. Bahini byli żywuczyja, choć biez swaich starych imionaŭ, i jich ni aplotkoŭwali. Jany byli, jak byli, z ŭsimi swajimi prykmietami. Dy ŭsialakija duchi byli żywuczuja, damawiki, palawiki, niebawiki. Ŭ horadzi my z jich abłysieli, i dobro, szto ni da tła. Tak czy siak, ŭ horadzi damawikoŭ nima. Kab jany pajawilisa, trebo żyć doŭho na adnom padworku, razam z ŭnukami i nawat z praŭnukami, i nisko, na ziamle, a nie ŭ wysaczennych skrynkach ŭ wobłakach razam z lotajuczymi ptuszkami. A 21 stahodźje razmiataja ludziej, wymiatajuczy z narmalnych chataŭ, i jak hawaryŭ Sakrat, robić z jich jeŭrosirotaŭ. I heta praŭda. My tam, dzie mahiłkaŭ naszych baćkoŭ i dziedaŭ nima. Nikoli ŭ sibie. Daloko i jaszcze dalej ad sibie. I ŭ sztoraz wyżejszaj skryncy.
Niekataryja naszyja mużyki ceły dzień malilisa maciuhami. Druhija nikoli. Maja baba Paŭla maciuhałasa jak mieńsz cywilizowany mużyk, jaszcze biehajuczy pa chaci z kaczarhoju ci kijom, kab kahoś ździalażyć ni za szto. Maja maci jaje ni lubiła. Maji baćki ŭciakli ad jaje na kaszarku. Kaszarka, hetaja pierszaja, staraja carskaja murawanka, poŭna była damawikoŭ. Kali jaje kaleja razburyła i pastawiła nam nowyju dziarawianyju chatu, ni było ŭ joj damawikoŭ. U staroj chaci jany hrali swaju muzyku nad pieczkaju ci ŭ kaminach, płakali tam. Pierastaŭlali gamaszy ŭ druhi kutok. Kidali szapku za palicu ŭ sieniach, a my jaje znachodzili tam czeraz dziesiać let. Praŭda stali padazrawać uże ni damawikoŭ, ali szto chtoś z ludziej nam jaje ukraŭ. Chto taki? Na peŭno chtoś, chto prychodziŭ pazwanić pa dochtara z naszaho kalejowaho cilifonu. Durnawaty domysł. Damawiki ŭ nacze wyjadali chleb i hubili łożki. My amal baczyli jich cieni ŭ kutkach i pad nahami. I my jich u nowaj chaci ni wyhadawali, a moża jany jaszcze ni piarasialilisa. U nowaj chaci niczoho ni hubili. Ŭsio lażało i stajało na swajich miescach. Wiadomo, nowaja chata, ta trebo dbać, kab ŭsio lażało, dzie trebo, kab ŭsio wylażało swajo miesco, kab da jaho iści naŭhad. Pajawiłaso radziwo i my zabylisa pra damawikoŭ. Jich zastupiŭ hołas radziwa. Patom baćko kupiŭ telewizar. U pierszyja telewizary trebo było bić kułakom, kab ni śniażyła.
U chatu ŭwarwalisa czużyja hołasy. My chutko wyjachali ŭ horad. Patom i hetu nowuju chatu kaleja razburyła. Nichto nowy ni chacieŭ ŭ joj żyć. Daloko ad raboty. Dy i kalejowaj raboty ŭże tam ni stało. Rejsy zjadaja wielizarnaja trawa i ciesnyja karczy. Ziamla zaniała miesco pajazdoŭ. Staroja miesco znasiłaso jak znaszajacca świtka.
Maja dwajuradnaja siastra, ŭże pamierszaja, zbirała pakaleczanych katoŭ, leczyła jich, karmiła. Adnamu dzieci wykałali woko. Druhomu piarałamali łapku. Śmijalisa z jaje. Kryczali za joju: miau! Żychary na hetaj wulicy liczyli jaje zdurełaju. My z Tolam zachodzili da jaje. Trudno było wytrymać ŭ jaje kwatery. Śmiardzieło kacinaju moczaju. Upiarod żyła ŭ naszaj dalokaj swajaczki ŭ chlawie na Bajarach, piararoblanym ŭ ciesny pakoik z pieczkaju burżujkaju i adnym wakoncam. Tak joj chaciełaso żyć ŭ horadzi, szto i chleŭ na paczatak chwaciŭ. Hety paczatak nowaho żyćcia piaraciahnuŭsa na dwaccać hadoŭ ŭ hetym chlawie. Jana była wuczycielka, a pracawała kanduktorkaju ŭ aŭtobusach, i ŭ nacznych. Ni mahła znajści wuczycielskaj raboty. Mahła na wioscy, ali jej nadto ż chaciełaso ŭ horad. Ja była tady licealistkaju, żyła nidaloko ŭ hetaj samaj naszaj dalokaj swajaczki, ali ŭ jaje domi, ŭ narmalnym pakoi, na druhom kancu padworka. I czasam niańczyła małoja dzicia hetaj dwajuradki, kali jana pracawała noczju. Takoja było nasza haradskoja żyćcio. Mużyk dwajuradki byŭ armiejskim aficeram i pracawaŭ na polska-niamieckaj miaże, na druhom kancu Polszczy. Za nielehalny giszeft niamieckimi dziciaczymi cackami jaho pasadzili ŭ turmu na doŭhija hody. Taty ŭ jaje jaszcze ni było katoŭ, bo jany mieli prastoru, bo tam byli wakruh szyrokija aharody i nichto katoŭ ni kryŭdziŭ. Haradskija dzieci stali kryŭdzić niczyjich katoŭ dzieś u waśmidziesiatyja hody. Znaczyć zamiesto lepszych dziaciej, jak moża chaciełaby pryroda ci Boh, ci źwiozdy, pryszli horszyja. I stało mieńsz aharodaŭ ŭ horadzi.
U prawasłaŭji nima takoho Franciszka z takoj Azisi, ali jeść mnoho rańniaj chryścianskaj panteistycznaści, choć pazabywali imiony starych bohaŭ i bahiniaŭ. My ŭsio lubim ziamlu z jaje ŭsimi stwareńniami. Lubim drewy, kwietki, ptuszki i pczoły. Lubim zachaplacca dażdżom i wobłakami.
Ŭ naszych wierszach ceły czas mnoho żyćcia ziamli. Tak samo ŭ wierszach rasiejcaŭ. Heta drugi pohlad na żyćcio. Jon ni horszy, ali jaho ni chochuć. Dla Jeuropy my jak padazrycialnyja demany. A my ni demany. My ceły czas panteisty. Praz ceły czas my krychu jazyczniki. Sakrat hawaryŭ, szto heta kiepsko. Ja hawaru, szto heta dobro. Jakraz astatki panteistycznaj skłonnaści heta dobro.
My razumieli nasza miesco ni pa parciejnamu, ali praz toja, jakoja państwo majam nad naszymi haławami. My ni hawaryli „dziarżawa, a „państwo”. My ni hawaryli „ajczyzna”.
U adno żyćcio ŭwachodziło raznaja państwo, ali ni ajczyna. Adno nas muczyło, druhoja pazwalało wuczycca i pracawać. My zwiazywalisa z pryrodaju, ni z panstwam. Panstwo abo pazwalało żyć, abo zamuczywało, a hetych lepszych panstwaŭ było jak kot napłakaŭ. Pa praŭdzi ta jano było tolki adno, sacyjalistycznaja. My jaho ni to, szto kachali, szto darażyli. Heta ni tak. My ŭ jim stali ludźmi. Ali my ŭ jim skrywali, chto my. Znaczyć jano tak samo ni całkam było dla nas. Wiedajam heta tolki cipier, ŭ 21 stahodźji. Pozno. Poznyja wiedy nas ni razwiwajuć, a tolki strymowyŭwajuć na ślozach i spaminach, dy i to ŭ starych i starejuczych ludziej.
My kaliś hawaryli: Ty ni kryŭdujsa na mnie. Jon ceły czas kryŭdujacca na jaje, ali jana ż zhodliwy czaławiek. My hawaryli: czyhnuŭ ŭ les. Kot dzieś czyhnuŭ. Na polskaj mowie hawaryli „czchnął” – Doroszewski daje polskaja znaczeńnie: opędzać, się uciekać. Naszaja „czyhać” (czmychać) heta ni toja, szto naszaja „czchać” (kichać). My kaliś hawaryli: Ŭsie jaho narowy piarajszli na daczku. Ŭsio dobro, tolki ŭ jaho narowy hadkija. Ja ni lublu jaho narowaŭ. Naszy „narowy” byli tym samym, szto „wychadki”. Usie jaje wychadki jak ŭ staroj Darocichi. Było kaliś ŭ nas mużczynskaja imia Darafiej. Abo Darachwiej. Abo Darot. A „Darocicha” heta forma dla żonki. Hawaryli pra żonkaŭ, biaruczy imia mużyka: Michasicha, Majsiejicha, Pilipicha, Jakaŭlicha, Maksimicha, Wasilicha. Kaliś minie heta śmiaszyło.
Było u nas jaszcze słowo „bzdrynkać” (brzdąkać). Kali baćko ćwiczyŭ ihru na skrypcy, jon ceły dzień bzdrynkaŭ nam nad wucham, probujuczy pizzicato pamiż ihroju smyczkom. Smyczok i pizzicato, pizzicato i smyczok. Maci wyhaniała z chaty. Iszoŭ na chleŭ i tam bzdrynkaŭ da woli, ali na hetaj woli jon ni moh daczucca wucham ŭsich hukaŭ skrypki. Jich zabiraŭ wieciar. Czasam ja bzdrynkała na jaho skrypcy. Mnie wielmi padabałaso pizzicato. Heta ihra biez smyczka, palcami pa strunie. Baćko ihraŭ Polku Pizzicato Johanna Straussa. Jana stworana na mnoho skrypkaŭ, a baćko ihraŭ jaje na adnoj swajej, i ŭśmiachaŭsa. I pierad majimi waczami raźćwitała rabina swajimi bubami. Ja wielmi lublu hetu polku.
Baczycia, Spadar Łukaszenko, skolko możno swabodno skazać na prastoj mowie? Ni ŭbiwajcia ŭ ludziej, szto prastaja mowa ni nadajecca, kab ŭ joj dumać, Spadar.